13-12-2006, 15:53
Można zebrać plusy i minusy
PLUSY
1. Stowarzyszenie mocno zaistnieje w łódzkiej rzeczywistości i stanie się znane. Jak coś jest znane i dysponuje prasą, to jest dla instytucji/sponsorów różnych partnerem, a nie klientem.
2. Papier nie zostanie tylko w Łodzi, bo idzie na województwo też. Materiały z papierowej gazety są wrzucane do internetu i idą w świat.
3. Zapewniam z racji doswiadczenia zawodowego, że nawet o biciach amunicji można napisać pasjonujący tekst. Dla wielu ludzi byłoby niesłychanym odkryciem, jak wiele można wyczytać z ledwie widocznych cyferek i jaką historię odtworzyć. W prasie to CO się napisze, jest mniej ważnie niż to JAK się napisze.
4. Jest i będzie wiele spraw, którymi ŁFE/stowarzyszenie może się pochwalić publicznie - wtedy przyłączaja się inni (choćby cmentarze i ich porządkowanie czy opracowywanie szlaków turystycznych)
5. Piszący poznają redakcję, opanują/udoskonalą warsztat, może z czasem zostają dziennikarzami. Każde doswiadczenie jest w życiu przydatne.
MINUSY
1. Gazeta ma swoje wymogi co do tekstów - wiadomo, że muszą być atrakcyjne, ciut sensacyjne, zaciekawiające także laików. Na pewno nie obejdzie się bez „podrasowywania”, o którym wspominałem. Tu służę pomocą - nie pisaniem za kogoś, tylko radami. W spornych kwestiach co do tekstu trzeba czasem długo dyskutować z redaktorami, przekonywać do swoich racji, argumentować.
2. 4 strony to mało dla kwartalnika, ale dla gazety bardzo dużo. Tego nie przeskoczymy. Papier niestety kosztuje.
3. Trzeba samemu redagować kwartalnik, a to wymaga czasu - ktoś musi być przy składzie i dopasować się do rytmu pracy gazety (czasem dodatki robi się nawet w niedzielę).
4. Pewne tematy w gazecie nie pójdą - na przykład dyskusja, czy metal zabarwia się na niebiesko od zetknięcia z gnijącym ludzkim ciałem (wiadomo - czytelnicy powiedzą „Obrzydliwe. Błeee. Więcej tego nie kupię!”).
5. Forsy z tego nie będzie. Chyba że z czasem kwartalnik stanie się tak popularny, że chwyci reklamodawców i będzie mógł utrzymać się sam na rynku, czyli odfrunie z gazety.
Jednym słowem remis. Ogólnie można pokombinować jeszcze tak: i kwartalnik w Gazecie, i pismo typu „e”. Przecież kwartalnik nie musi być jedynym organem stowarzyszenia. Powiedzmy, że zbierze się grupa kilku osób, które w imieniu stowarzyszenia będą pisać do gazety o problemach poszukiwań (osiągnięcia, łódzkie tajemnice, nieznane historie, odkryte sensacje). Kto nie chce do gazety, będzie pisać do drugiego pisma. Sprawa jest otwarta.
PLUSY
1. Stowarzyszenie mocno zaistnieje w łódzkiej rzeczywistości i stanie się znane. Jak coś jest znane i dysponuje prasą, to jest dla instytucji/sponsorów różnych partnerem, a nie klientem.
2. Papier nie zostanie tylko w Łodzi, bo idzie na województwo też. Materiały z papierowej gazety są wrzucane do internetu i idą w świat.
3. Zapewniam z racji doswiadczenia zawodowego, że nawet o biciach amunicji można napisać pasjonujący tekst. Dla wielu ludzi byłoby niesłychanym odkryciem, jak wiele można wyczytać z ledwie widocznych cyferek i jaką historię odtworzyć. W prasie to CO się napisze, jest mniej ważnie niż to JAK się napisze.
4. Jest i będzie wiele spraw, którymi ŁFE/stowarzyszenie może się pochwalić publicznie - wtedy przyłączaja się inni (choćby cmentarze i ich porządkowanie czy opracowywanie szlaków turystycznych)
5. Piszący poznają redakcję, opanują/udoskonalą warsztat, może z czasem zostają dziennikarzami. Każde doswiadczenie jest w życiu przydatne.
MINUSY
1. Gazeta ma swoje wymogi co do tekstów - wiadomo, że muszą być atrakcyjne, ciut sensacyjne, zaciekawiające także laików. Na pewno nie obejdzie się bez „podrasowywania”, o którym wspominałem. Tu służę pomocą - nie pisaniem za kogoś, tylko radami. W spornych kwestiach co do tekstu trzeba czasem długo dyskutować z redaktorami, przekonywać do swoich racji, argumentować.
2. 4 strony to mało dla kwartalnika, ale dla gazety bardzo dużo. Tego nie przeskoczymy. Papier niestety kosztuje.
3. Trzeba samemu redagować kwartalnik, a to wymaga czasu - ktoś musi być przy składzie i dopasować się do rytmu pracy gazety (czasem dodatki robi się nawet w niedzielę).
4. Pewne tematy w gazecie nie pójdą - na przykład dyskusja, czy metal zabarwia się na niebiesko od zetknięcia z gnijącym ludzkim ciałem (wiadomo - czytelnicy powiedzą „Obrzydliwe. Błeee. Więcej tego nie kupię!”).
5. Forsy z tego nie będzie. Chyba że z czasem kwartalnik stanie się tak popularny, że chwyci reklamodawców i będzie mógł utrzymać się sam na rynku, czyli odfrunie z gazety.
Jednym słowem remis. Ogólnie można pokombinować jeszcze tak: i kwartalnik w Gazecie, i pismo typu „e”. Przecież kwartalnik nie musi być jedynym organem stowarzyszenia. Powiedzmy, że zbierze się grupa kilku osób, które w imieniu stowarzyszenia będą pisać do gazety o problemach poszukiwań (osiągnięcia, łódzkie tajemnice, nieznane historie, odkryte sensacje). Kto nie chce do gazety, będzie pisać do drugiego pisma. Sprawa jest otwarta.