16-08-2006, 10:10
Co do moich bzdur:
- jasne, że przynależność do TPŁ niczego nie legalizuje. Pozwala natomiast oficjalnie np. wystąpić poprzez tę organizację o zezwolenie na szukanie w jakimś terenie i zgodę konserwatora (do którego zresztą dotychczas nikt nigdy nie występował). Otwarta jest też droga do działania poszukiwaczy w ramach Polskiej Akademii Nauk - nawet w porozumieniu z archeologami. Może brzmi to nieprawdopodobnie, ale jest całkiem realne.
- co do niewypałów, propozycja nadleśniczego nie polega na kompetentnym rozbrojeniu terenu. Problemem są takie znaleziska, bo poszukiwacze boją się je zglaszać. Efekt: wygrzebane „kluski” leżą na powierzchni. Nadleśniczy proponuje: pozwalam legalnie szukać skarbów na takim to a takim terenie. Podpisujemy umowę, że zawiadamiacie mnie o niewypałach, pokazujecie gdzie są, my wzywamy saperów. Nie zadajemy zbędnych pytań. Możemy też zapłacić nagrodę za pomoc. Ale żeby się rozliczyć, musi być umowa z organizacją. Może to być np. TPŁ, LOK czy cokolwiek.
Nie chodzi o zalegalizowanie kopania w ogóle, bo straciłoby ono sens i utonęło w papierach, zezwoleniach, podaniach i biurokracji. Poszukiwacze będą i tak robić swoje, mieć sekrety i unikać kontaktu z władzą w przypadku znalezienia broni, bomb itd. Chodzi wylącznie o to, żeby zminimalizować kłopotliwe sytuacje. Sama Pani zresztą pisze, że zostawia czasem niewypały. Też można zadać pytanie o spojrzenie w oczy matce dzieciaka, który zauważy ślady kopania i z ciekawości rozgrzebie jamkę... Do dyskusji włączyłem się, bo moim zdaniem skoro ktoś chce zakładać stowarzyszenie, to po prostu łatwiej mu będzie wskoczyć do już istniejącej organizacji - i to też złożonej z pasjonatów historii. Ot i tyle. Pozdrawiam
- jasne, że przynależność do TPŁ niczego nie legalizuje. Pozwala natomiast oficjalnie np. wystąpić poprzez tę organizację o zezwolenie na szukanie w jakimś terenie i zgodę konserwatora (do którego zresztą dotychczas nikt nigdy nie występował). Otwarta jest też droga do działania poszukiwaczy w ramach Polskiej Akademii Nauk - nawet w porozumieniu z archeologami. Może brzmi to nieprawdopodobnie, ale jest całkiem realne.
- co do niewypałów, propozycja nadleśniczego nie polega na kompetentnym rozbrojeniu terenu. Problemem są takie znaleziska, bo poszukiwacze boją się je zglaszać. Efekt: wygrzebane „kluski” leżą na powierzchni. Nadleśniczy proponuje: pozwalam legalnie szukać skarbów na takim to a takim terenie. Podpisujemy umowę, że zawiadamiacie mnie o niewypałach, pokazujecie gdzie są, my wzywamy saperów. Nie zadajemy zbędnych pytań. Możemy też zapłacić nagrodę za pomoc. Ale żeby się rozliczyć, musi być umowa z organizacją. Może to być np. TPŁ, LOK czy cokolwiek.
Nie chodzi o zalegalizowanie kopania w ogóle, bo straciłoby ono sens i utonęło w papierach, zezwoleniach, podaniach i biurokracji. Poszukiwacze będą i tak robić swoje, mieć sekrety i unikać kontaktu z władzą w przypadku znalezienia broni, bomb itd. Chodzi wylącznie o to, żeby zminimalizować kłopotliwe sytuacje. Sama Pani zresztą pisze, że zostawia czasem niewypały. Też można zadać pytanie o spojrzenie w oczy matce dzieciaka, który zauważy ślady kopania i z ciekawości rozgrzebie jamkę... Do dyskusji włączyłem się, bo moim zdaniem skoro ktoś chce zakładać stowarzyszenie, to po prostu łatwiej mu będzie wskoczyć do już istniejącej organizacji - i to też złożonej z pasjonatów historii. Ot i tyle. Pozdrawiam
Anonymous napisał(a):Witam.
Po pierwsze gratuluję forum.
A teraz poruszę parę niestety całkowitych "bzdur", które przeczytałam w tym wątku. Mam wrażenie, że pan Stella nie ma pojęcia o czym pisze. Szanowny panie- od kiedy legitymacja TPŁ upoważnia do kopania w lasach? Czy pan zna jakikolwiek zapis z ustawy o zabytkach zezwalający na kopanie członkom jakichkolwiek towarzystw lub stowarzyszeń? Nawet muzeum - "musi" ( !!! ) wystąpić do konserwatora o zgodę na poszukiwania w danym terenie. Bez papierkologii- zawsze takie działania są nielegalne, i legitymacja - jest niczym innym w przypadku "wpadki", jak kłopotami - TAK, kłopotami i to poważnymi dla jej wydawcy. Bowiem- informowanie poszukiwacza, że może legalnie kopać dzięki takiej legitymacji- jest świadomym wprowadzeniem w bład, a dobry prawnik -udowodni, że również namową do przestepstwa. Napisał pan- cyt " umocowanie prawne do działania w terenie" - jakie umocowanie (?)- proszę wskazać konkretny punkt ustawy, która pozwala działać Stowarzyszeniom- bez wymaganych zezwoleń.
I druga sprawa... znów pozwolę sobie zacytować pana Stellę, cyt " Jako sekcja oficjalnej organizacji TPŁ możecie podpisać umowę z nadleśnictwem na wykrywanie niewypałów - jeszcze za to nadleśnictwo może coś zapłacić za taką usługę" ... Czy pan w ogóle wie o czym pisze? Szanowny panie- w tym kraju, a również na całym świecie - poszukiwanie niewypałów -może przeprowadzic wyłącznie ( !) wykwalifikowana jednostka saperska lub, od bardzo niedawna firma ( zarejestrowana !) prywatna -niestety też saperska. Na taka działalnośc -sznowny panie- potrzebna jest koncesja!!! Właścicielem ( kierownikiem prac) - musi być osoba wyszkolona sapersko. Firm takich w Polsce jest raptem kilka- prowadza je grupy emerytowanych saperów. Ponadto - do takich prac- oprócz wykrywacza, potrzeba innego sprzetu. Czy wie pan -ile kosztuje ubezpieczenie sapera- na okres wykonywania takiej pracy w lesie? Muzeum-i stowarzyszenia-nie bedzie na to stać.
Nie powinni zajmować się tym dzieci , młodziez, ani nawet dorośli ale nieprzeszkoleni "nowicjusze" ! Czy widzi pan -kto pisze na tym dopiero powstałym forum? Również-dzieci. I pan proponuje im -szukanie niewypałów dla nadleśnictwa! Dla paru groszy- maja ryzykowac zyciem, bo ktoś ( pan Stella ) ma pomysł. Mam nadzieję, że z równym zapałem- w przypadku wypadku - weżmie pan wszelką odpowiedzialność na siebie -i spojrzy w twarz matce takiego dzieciaka -i powie, że sam doradził takie postepowanie.
I-na zakończenie, - cieszy mnie, że wspiera pan jakąś grupę poszukiwaczy, ale - na boga, niech pan to robi z sensem, a nie ze szkodą dla nich. Nim się coś doradzi- powinno się zasięgnąć rady- kogoś lepiej znajacego temat.
Pozdrawiam, India