31-03-2008, 09:35
W Borowej-Zielonej Górze wszystko jest możliwe. 20 tysięcy zabitych w 1 dzień, pochowano ich dopiero po dwoch tygodniach - upirone wrażenie mieli już żołnierze rosyjskiej 3 dywizji gwardii, którzy w grudniu wycofywali się przez ten las i znaleźli kolegów. Rosjanin z Moskwy opowiadał mi, jakie przerażenie musiało być w duszach żołnierzy - niektórzy pierwszy raz w życiu widzieli las, mieszkali w stepie, a tu w nieznanym środowisku, w zamieci, rozstrzeliwuje ich artyleria - nie wiadomo skąd... Ale nie ma się co bać. Jeśli nawet kołaczą się tam dusze poległych, to wiedzą, że chcemy ich przypomnieć światu, zadbać o mogiły. Na pewno nie będą nas straszyć :-P Ja z kolei czuję pozytywne fale w tym kawałku lasu w Justynowie, gdzie stoi krzyż prawosławny i leży nasz kamień. Jakoś tak fajnie tam jest, choć to okopy i leje po pociskach. Teraz to są nasi żołnierze, mają tylko nas i na pewno nie chcą straszyć.
W tym samym lesie grasował wampir z Gałkówka, parę lat temu jakiś świr prawie zamordował kobietę na drodze do gajówki (udawała, że nie żyje, i to ją uratowało). A jeszcze rozstrzeliwania z II wojny, wybuch amunicji... Duchów może być więcej. Ale te z I wojny na pewno nie straszą.
W tym samym lesie grasował wampir z Gałkówka, parę lat temu jakiś świr prawie zamordował kobietę na drodze do gajówki (udawała, że nie żyje, i to ją uratowało). A jeszcze rozstrzeliwania z II wojny, wybuch amunicji... Duchów może być więcej. Ale te z I wojny na pewno nie straszą.