04-11-2009, 09:21
Piszę chyba wyraźnie, że budują ludzie, którzy uwierzyli w projekt, a nie ja. A jojczymy w liczbie mnogiej - ja też, bo za bardzo się wkurzam - spaprano projekt na miliony, a mogły już być i można by robić masę dobrego. Pieniądze z unijnych dotacji są rozliczane co do ułamka grosza, więc nikt by nic nie zachachmęcił. Nie wyszło.
Poszło o śmieci w Gałkówku i sens konferencji. Dla Ciebie konferencja nie ma sensu, dla mnie ma (choć jej formuła wyczerpuje się, to widać) - tu się nie dogadamy. Śmieci oczywiście nie powinno być, a cmentarz powinien być dawno odnowiony. Tylko jak? Postawią ogrodzenie z desek - będzie źle, obłozą marmurem - zniszczą pierwotny wygląd. Żeby było ok, ktoś powinien opracować projekt - najlepiej fachowiec, plastyk jakiś, czy firma. To oznacza rozpisanie konkursu, powołanie komisji, wybór wykonawcy - kasa i czas leci, efektów nie ma... Nic takiego się nie zdarzyło, trwa chałupnictwo i amatorszczyzna, więc też jojczę. To nie jest obelga i nie przyjmuj wszystkiego do siebie na zasadzie: "trzeba jechać w teren" - no to piszę, jakie cmentarze odwiedziłem - Ty: "aha, to znaczy, że ja nigdzie nie jeżdżę, tak?!" Jeżeli czujesz się urażony - przepraszam.
Prokuratura: jeśli podejrzewasz, że dokonano machlojek z pieniędzmi na Wiączyń, to jest to oskarżenie jakichś ludzi o złodziejstwo. Albo słuszne, albo robisz komuś krzywdę. Takie sprawy bada prokuratura, NIK, policja gospodarcza, albo chociaż ktoś, kto te pieniądze dał - rada gminy, władze powiatu, referat ochrony miejsc pamięci Urzędu Wojewódzkiego. Kto je dał? Ja nie wiem. Zostały przez kogoś rozliczone i zastrzeżeń widocznie nie było. Rozmawiałem kiedyś (jeszcze za czasów pracy w gazecie) z kierownikiem referatu ochrony miejsc - powiedział, że te bydlęce zagrody z desek stawia się na wszystkich cmentarzach, bo są najtańsze, a Rada Ochrony Miejsc Pamięci daje bardzo mało pieniędzy, szczególnie na I wojnę - chyba że chodzi o legiony Piłsudskiego.
Podejrzewasz - zgłaszasz. Co tu ma do rzeczy urzędnicza mowa? Jak widzisz pożar i ktoś zwyczajnie spyta, czy dzwoniłeś po straż, to jest urzędnicza mowa i dziennik telewizyjny z Misiem Uszatkiem?
A że zostałem urzędnikiem - sorry. Innej pracy nie było jakoś. Jako dziennikarz mogłem napisać o sprawie i egzekwować od urzędników jej wykonanie. Teraz taką sprawę muszę załatwić sam, zgodnie z milionem przepisów. Różnica między byciem dziennikarzem a urzędnikiem jest mniej więcej taka, jak między czytaniem książki i pisaniem książki.
Poszło o śmieci w Gałkówku i sens konferencji. Dla Ciebie konferencja nie ma sensu, dla mnie ma (choć jej formuła wyczerpuje się, to widać) - tu się nie dogadamy. Śmieci oczywiście nie powinno być, a cmentarz powinien być dawno odnowiony. Tylko jak? Postawią ogrodzenie z desek - będzie źle, obłozą marmurem - zniszczą pierwotny wygląd. Żeby było ok, ktoś powinien opracować projekt - najlepiej fachowiec, plastyk jakiś, czy firma. To oznacza rozpisanie konkursu, powołanie komisji, wybór wykonawcy - kasa i czas leci, efektów nie ma... Nic takiego się nie zdarzyło, trwa chałupnictwo i amatorszczyzna, więc też jojczę. To nie jest obelga i nie przyjmuj wszystkiego do siebie na zasadzie: "trzeba jechać w teren" - no to piszę, jakie cmentarze odwiedziłem - Ty: "aha, to znaczy, że ja nigdzie nie jeżdżę, tak?!" Jeżeli czujesz się urażony - przepraszam.
Prokuratura: jeśli podejrzewasz, że dokonano machlojek z pieniędzmi na Wiączyń, to jest to oskarżenie jakichś ludzi o złodziejstwo. Albo słuszne, albo robisz komuś krzywdę. Takie sprawy bada prokuratura, NIK, policja gospodarcza, albo chociaż ktoś, kto te pieniądze dał - rada gminy, władze powiatu, referat ochrony miejsc pamięci Urzędu Wojewódzkiego. Kto je dał? Ja nie wiem. Zostały przez kogoś rozliczone i zastrzeżeń widocznie nie było. Rozmawiałem kiedyś (jeszcze za czasów pracy w gazecie) z kierownikiem referatu ochrony miejsc - powiedział, że te bydlęce zagrody z desek stawia się na wszystkich cmentarzach, bo są najtańsze, a Rada Ochrony Miejsc Pamięci daje bardzo mało pieniędzy, szczególnie na I wojnę - chyba że chodzi o legiony Piłsudskiego.
Podejrzewasz - zgłaszasz. Co tu ma do rzeczy urzędnicza mowa? Jak widzisz pożar i ktoś zwyczajnie spyta, czy dzwoniłeś po straż, to jest urzędnicza mowa i dziennik telewizyjny z Misiem Uszatkiem?
A że zostałem urzędnikiem - sorry. Innej pracy nie było jakoś. Jako dziennikarz mogłem napisać o sprawie i egzekwować od urzędników jej wykonanie. Teraz taką sprawę muszę załatwić sam, zgodnie z milionem przepisów. Różnica między byciem dziennikarzem a urzędnikiem jest mniej więcej taka, jak między czytaniem książki i pisaniem książki.