c.d. postu wyżej
Rosjanie opuszczają Lublinek w połowie 1945 roku. Wtedy lotnisko przejmuje Wojsko Polskie. Zaczyna tu stacjonować 1. Samodzielny Batalion Inżynieryjno-Lotniskowy pod dowództwem kpt. inż. Czibizowa, który został sformowany w Dęblinie. Jego zadaniem było odbudowywanie zniszczonych lotnisk. Po wojnie Aeroklub Łódzki musi pożegnać się z Lublinkiem, które zajęło wojsko. Jego lotnisko zostaje utworzone w Dąbrówce koło Zgierza, gdzie przed wojną szkolili się szybownicy. Teraz odbywa się tam też szkolenie samolotowe. Ale lotnisko w Dąbrówce jest za małe, nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Dlatego Aeroklub Łódzki w 1953 roku przenosi się pod Aleksandrów Łódzki.
Tam ma do dyspozycji pełnowymiarowe lotnisko. Tam ma swoją bazę przez blisko 10 lat. Jednak w 1961 roku dochodzi do wielkiego nieszczęścia. Płonie drewniany hangar, a w nich blisko czterdzieści samolotów i szybowców. W 1963 roku Aeroklub Łódzki wraca na Lublinek. Rusza szkolenie pilotów samolotowych dla lotnictwa usługowego i dla Szkoły Orląt w Dęblinie, szkolą się spadochroniarze, młodzież zapisuje się do modelarni.
Aeroklub Łódzki ma dziś 148 członków. Prezesem jest Ryszard Michalski, wielokrotny MIstrz Polski i Europy. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych ich liczba zbliżała się do 400 osób. Niestety dziś, bardziej niż kiedyś, lotnictwo staje się kosztownym hobby. - Kiedyś szkolenie pilotów, szybowników, a nawet modelarzy dofinansowywało wojsko, LOT, były dotacje z Urzędu Miasta - mówi Agnieszka Hibner.- Teraz dzięki ciężkiej pracy wszystkich członków, Aeroklub miewa się dobrze i nadal szkoli pilotów w sekcji samolotowej, szybowcowej, mikrolotowej i modelarskiej. Ale prawdziwi pasjonaci lotnictwa dalej przychodzą do łódzkiego Aeroklubu. Zapisują się na kursy szybowcowe, kursy pilotów, choć nie są tanie. Dziś podstawowy kurs szybowcowy kosztuje około czterech tysięcy, a samolotowy do licencji PPL(A) - 24 tysiące złotych. - Gdyby ktoś chciał zrobić kurs i zdobyć uprawnienia jakie ja posiadam to zapłaciłby 225 tysięcy złotych - mówi Józef Mrowiński. Ale bardzo kosztowne jest paliwo lotnicze. Za litr trzeba zapłacić 8 złotych. A taka "Cessna" w ciągu godzinnego lotu zużywa 25 litrów paliwa, "Koliber" - 32, a "Wilga" - 55. - Gdylecę godzinę z Łodzi do Poddębic i z powrotem to potrzebuję na to dwadzieścia pięć litrów paliwa - mówi Józef Mrowiński. W tym roku na przykład kurs szybowcowy skończyły 22 osoby, a samolotowy - sześć. Agnieszka Hibner mówi, że członkiem Aeroklubu Łódzkiego jest na przykład 82-letni pan, który kupił sobie szybowiec i na nim lata. Odkąd na Lublinku powstał międzynarodowy port lotniczy, miłośnicy lotnictwa mają pewien problem. Szybowce, samoloty mogą unosić się w górę tylko wtedy, kiedy nie koliduje to z pasażerskim ruchem lotniczym. Na przykład członkowie sekcji balonowej latają w okolicach Tuszyna i Rzgowa. Tam mogą bez problemów unosić się w przestrzeń. Wśród łódzkich baloniarzy jest Dariusz Zarzycki, mistrz Polski w tej dyscyplinie sportu. Wiele osób, które na Lublinku rozpoczęło szkolenie, idzie potem do różnych szkół lotniczych w całym kraju. Wychowankowie Aeroklubu Łódzkiego są pilotami LOT, jak Jarosław Górny, Małgorzata Jach czy Leszek Bartczak. - Leszek Bartczak był szefem instruktorów pilotów w LOT- dodaje Agnieszka Hibner. - Pilotów szkoli tam obecnie Jarosław Górny. Aeroklub Łódzki zawsze słynął z najlepszego i najbezpieczniejszego szkolenia pilotów samolotów i szybowców. Pan Józef pamięta jedna, że w 1971 roku Aeroklub Łódzki miał 25 samolotów, 50 szybowców. Na stałe pracowało tu piętnastu mechaników, którzy dbali o sprzęt. Dziś rzeczywistość jest bardziej brutalna. Aeroklub Łódzki ma siedem szybowców i trzy samoloty - Wilgę PZL 104, Cessnę 152 i wydzierżawionego Kolibra 150. Te dobre czasy minęły, ale lotnicze tradycje nie przeminą w Łodzi nigdy.
Rosjanie opuszczają Lublinek w połowie 1945 roku. Wtedy lotnisko przejmuje Wojsko Polskie. Zaczyna tu stacjonować 1. Samodzielny Batalion Inżynieryjno-Lotniskowy pod dowództwem kpt. inż. Czibizowa, który został sformowany w Dęblinie. Jego zadaniem było odbudowywanie zniszczonych lotnisk. Po wojnie Aeroklub Łódzki musi pożegnać się z Lublinkiem, które zajęło wojsko. Jego lotnisko zostaje utworzone w Dąbrówce koło Zgierza, gdzie przed wojną szkolili się szybownicy. Teraz odbywa się tam też szkolenie samolotowe. Ale lotnisko w Dąbrówce jest za małe, nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Dlatego Aeroklub Łódzki w 1953 roku przenosi się pod Aleksandrów Łódzki.
Tam ma do dyspozycji pełnowymiarowe lotnisko. Tam ma swoją bazę przez blisko 10 lat. Jednak w 1961 roku dochodzi do wielkiego nieszczęścia. Płonie drewniany hangar, a w nich blisko czterdzieści samolotów i szybowców. W 1963 roku Aeroklub Łódzki wraca na Lublinek. Rusza szkolenie pilotów samolotowych dla lotnictwa usługowego i dla Szkoły Orląt w Dęblinie, szkolą się spadochroniarze, młodzież zapisuje się do modelarni.
Aeroklub Łódzki ma dziś 148 członków. Prezesem jest Ryszard Michalski, wielokrotny MIstrz Polski i Europy. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych ich liczba zbliżała się do 400 osób. Niestety dziś, bardziej niż kiedyś, lotnictwo staje się kosztownym hobby. - Kiedyś szkolenie pilotów, szybowników, a nawet modelarzy dofinansowywało wojsko, LOT, były dotacje z Urzędu Miasta - mówi Agnieszka Hibner.- Teraz dzięki ciężkiej pracy wszystkich członków, Aeroklub miewa się dobrze i nadal szkoli pilotów w sekcji samolotowej, szybowcowej, mikrolotowej i modelarskiej. Ale prawdziwi pasjonaci lotnictwa dalej przychodzą do łódzkiego Aeroklubu. Zapisują się na kursy szybowcowe, kursy pilotów, choć nie są tanie. Dziś podstawowy kurs szybowcowy kosztuje około czterech tysięcy, a samolotowy do licencji PPL(A) - 24 tysiące złotych. - Gdyby ktoś chciał zrobić kurs i zdobyć uprawnienia jakie ja posiadam to zapłaciłby 225 tysięcy złotych - mówi Józef Mrowiński. Ale bardzo kosztowne jest paliwo lotnicze. Za litr trzeba zapłacić 8 złotych. A taka "Cessna" w ciągu godzinnego lotu zużywa 25 litrów paliwa, "Koliber" - 32, a "Wilga" - 55. - Gdylecę godzinę z Łodzi do Poddębic i z powrotem to potrzebuję na to dwadzieścia pięć litrów paliwa - mówi Józef Mrowiński. W tym roku na przykład kurs szybowcowy skończyły 22 osoby, a samolotowy - sześć. Agnieszka Hibner mówi, że członkiem Aeroklubu Łódzkiego jest na przykład 82-letni pan, który kupił sobie szybowiec i na nim lata. Odkąd na Lublinku powstał międzynarodowy port lotniczy, miłośnicy lotnictwa mają pewien problem. Szybowce, samoloty mogą unosić się w górę tylko wtedy, kiedy nie koliduje to z pasażerskim ruchem lotniczym. Na przykład członkowie sekcji balonowej latają w okolicach Tuszyna i Rzgowa. Tam mogą bez problemów unosić się w przestrzeń. Wśród łódzkich baloniarzy jest Dariusz Zarzycki, mistrz Polski w tej dyscyplinie sportu. Wiele osób, które na Lublinku rozpoczęło szkolenie, idzie potem do różnych szkół lotniczych w całym kraju. Wychowankowie Aeroklubu Łódzkiego są pilotami LOT, jak Jarosław Górny, Małgorzata Jach czy Leszek Bartczak. - Leszek Bartczak był szefem instruktorów pilotów w LOT- dodaje Agnieszka Hibner. - Pilotów szkoli tam obecnie Jarosław Górny. Aeroklub Łódzki zawsze słynął z najlepszego i najbezpieczniejszego szkolenia pilotów samolotów i szybowców. Pan Józef pamięta jedna, że w 1971 roku Aeroklub Łódzki miał 25 samolotów, 50 szybowców. Na stałe pracowało tu piętnastu mechaników, którzy dbali o sprzęt. Dziś rzeczywistość jest bardziej brutalna. Aeroklub Łódzki ma siedem szybowców i trzy samoloty - Wilgę PZL 104, Cessnę 152 i wydzierżawionego Kolibra 150. Te dobre czasy minęły, ale lotnicze tradycje nie przeminą w Łodzi nigdy.