05-11-2009, 15:28
Wiele wyjaśniły wypowiedzi Stelli.
Głównie w zakresie tego jak od d... strony traktowana jest cała sprawa. Po pierwsze od strony pewnych przepisów, a w ślad za tym od strony pewnej praktyki tzw życia publicznego.
Projekty turystyczne czy jakiekolwiek inne związane z Operacją Łódzką będą ZAWSZE działaniami niszowymi. Do takich działań ( w sensie ich prowadzenia) po prostu nie da się przekonać ogółu, bo ów ogół ma to w większości w tzw poważaniu.
Praktyka działań , które się udały i udają wskazuje, że działania niszowe należy opierać na pracy osób w danej dziedzinie zaangażowanych. Choćby dlatego, że zaangażowane są nawet i poza godzinami pracy.
Doskonałym przykładem są tu działania związane z ochroną przyrody. W zasadzie obowiązek ich podejmowania należy do tzw władz, ale tu najwartościowszymi partnerami tejże władzy są pasjonaci zgrupowani w takich organizacjach jak choćby PTOP, OTOP czy Salemandra. I to te organizacje bezpośrednio wykonują konkretne zadania.
Pasjonaci są w terenie, a władza wspiera... czasem tylko nie przeszkadzając albo organizując to co wyrasta wokół działań owych pasjonatów – przyrodników. Np. bazę noclegową inne atrakcje turystyczne, gastronomie itp. Czyli każdy robi rzeczy na których się zna.
Amatorzy – w znaczeniu pasjonaci – są zresztą partnerami w całkiem poważnych działaniach naukowych. Zgłosić spotkanie rzadkiego gatunku zwierzęcia może wszak każdy kto zna się na rzeczy i umie ów gatunek poprawnie zidentyfikować. W najbliższej mi dziedzinie – ornitologii – załogi naukowych obozów ornitologicznych tworzą ludzie zawodów wszelakich, połączeni właśnie swą pasją. Tylko kierownik obozu musi mieć oficjalne uprawnienia do obrączkowania ptaków, ale i owe uprawnienia zdobyć może nie tylko naukowiec – biolog, a każda osoba posiadająca wykształcenie przyrodnicze. Czyli np. kurs może ukończyć również inżynier ochrony środowiska czy lekarz medycyny lub weterynarii.
A w temacie tzw poszukiwań? Tutaj obowiązuje władze zasada „poszukiwacz twój wróg”. Zasada zresztą powoli przełamywana przez organizacje takie jak SEH GŁ.
No i co mamy w tzw temacie Operacji Łódzkiej. Ano standard. Robić ma gmina – czyli ten kogo sprawa najmniej interesuje. I będzie się ładowało kasę w przekonywanie owej gminy oraz zmuszanie jej do robienia czegoś czego robić nie chce. I po co to? Ano po nic. Jak gmina chce naprawić błąd króla Mieszka I i uczynić z Koluszek piastowską stolicę Polski – to niech to robi. Byle kontrola publicznych pieniędzy była na tyle wydolna, by owych publicznych pieniędzy w to nie inwestować. A jak znajdą pieniądze prywatne – to niech działają. Najwyżej potem zamek przerobią na wyspę nonsensu i tez wyjdą na swoje.
Jest masa organizacji potencjalnie zainteresowanych pracą na rzecz projektów I i II wojennych. Nie tylko SEH GŁ – z którego jestem już w zasadzie na tzw wylocie. Również grupy rekonstrukcyjne, harcerze, strzelcy, inne stowarzyszenia pasjonatów.
Ale robić ma gmina, bo wszak rolę sama natura podzieliła:
1. Harcerze są od harców. Traktowani są ogólnie niepoważnie choć to ogromna i dysponująca dużymi możliwościami organizacja.
2.Strzelcy są od strzelania.
3.Eksploratorzy są od darmowego czyszczenia nekropolii. Mogą też stanowić ornament na cmentarzu czy przy jakim pomniku. Zwłaszcza jak kto przyjedzie z innego województwa lub z zza granicy.
. 3a.Podziękowania i nagrody za owe działania należy kierować do najbliższego dowolnego urzędu. Wszędzie je przyjmą.
. 3b. Ich wiedza merytoryczna oraz znajomość terenu nie ma żadnego znaczenia
4. Rekonstruktorzy są od przebieranek. Za darmola staną na warcie lub przyjdą na apel.
. 4a. Patrz 3a
. 4b. Patrz 3b
I tak dalej i tak dalej...
Mnóstwo racji jest w tym co pisali Tomek i Andrzej...
Odpowiedź Stelli - "możecie złożyć wniosek". Jasne... władza spojrzy okiem nieufnym, ustosunkuje się rozpatrzy.
A potem zaprosi osoby całkiem niezainteresowane tematem na konferencje i wnioski do pozytywnego rozpatrzenia napisze za nich.
A wy eksporatorzy? Wy tam se stańcie obok pomnika i się uśmiechnijcie. Goście jadą...
Głównie w zakresie tego jak od d... strony traktowana jest cała sprawa. Po pierwsze od strony pewnych przepisów, a w ślad za tym od strony pewnej praktyki tzw życia publicznego.
Projekty turystyczne czy jakiekolwiek inne związane z Operacją Łódzką będą ZAWSZE działaniami niszowymi. Do takich działań ( w sensie ich prowadzenia) po prostu nie da się przekonać ogółu, bo ów ogół ma to w większości w tzw poważaniu.
Praktyka działań , które się udały i udają wskazuje, że działania niszowe należy opierać na pracy osób w danej dziedzinie zaangażowanych. Choćby dlatego, że zaangażowane są nawet i poza godzinami pracy.
Doskonałym przykładem są tu działania związane z ochroną przyrody. W zasadzie obowiązek ich podejmowania należy do tzw władz, ale tu najwartościowszymi partnerami tejże władzy są pasjonaci zgrupowani w takich organizacjach jak choćby PTOP, OTOP czy Salemandra. I to te organizacje bezpośrednio wykonują konkretne zadania.
Pasjonaci są w terenie, a władza wspiera... czasem tylko nie przeszkadzając albo organizując to co wyrasta wokół działań owych pasjonatów – przyrodników. Np. bazę noclegową inne atrakcje turystyczne, gastronomie itp. Czyli każdy robi rzeczy na których się zna.
Amatorzy – w znaczeniu pasjonaci – są zresztą partnerami w całkiem poważnych działaniach naukowych. Zgłosić spotkanie rzadkiego gatunku zwierzęcia może wszak każdy kto zna się na rzeczy i umie ów gatunek poprawnie zidentyfikować. W najbliższej mi dziedzinie – ornitologii – załogi naukowych obozów ornitologicznych tworzą ludzie zawodów wszelakich, połączeni właśnie swą pasją. Tylko kierownik obozu musi mieć oficjalne uprawnienia do obrączkowania ptaków, ale i owe uprawnienia zdobyć może nie tylko naukowiec – biolog, a każda osoba posiadająca wykształcenie przyrodnicze. Czyli np. kurs może ukończyć również inżynier ochrony środowiska czy lekarz medycyny lub weterynarii.
A w temacie tzw poszukiwań? Tutaj obowiązuje władze zasada „poszukiwacz twój wróg”. Zasada zresztą powoli przełamywana przez organizacje takie jak SEH GŁ.
No i co mamy w tzw temacie Operacji Łódzkiej. Ano standard. Robić ma gmina – czyli ten kogo sprawa najmniej interesuje. I będzie się ładowało kasę w przekonywanie owej gminy oraz zmuszanie jej do robienia czegoś czego robić nie chce. I po co to? Ano po nic. Jak gmina chce naprawić błąd króla Mieszka I i uczynić z Koluszek piastowską stolicę Polski – to niech to robi. Byle kontrola publicznych pieniędzy była na tyle wydolna, by owych publicznych pieniędzy w to nie inwestować. A jak znajdą pieniądze prywatne – to niech działają. Najwyżej potem zamek przerobią na wyspę nonsensu i tez wyjdą na swoje.
Jest masa organizacji potencjalnie zainteresowanych pracą na rzecz projektów I i II wojennych. Nie tylko SEH GŁ – z którego jestem już w zasadzie na tzw wylocie. Również grupy rekonstrukcyjne, harcerze, strzelcy, inne stowarzyszenia pasjonatów.
Ale robić ma gmina, bo wszak rolę sama natura podzieliła:
1. Harcerze są od harców. Traktowani są ogólnie niepoważnie choć to ogromna i dysponująca dużymi możliwościami organizacja.
2.Strzelcy są od strzelania.
3.Eksploratorzy są od darmowego czyszczenia nekropolii. Mogą też stanowić ornament na cmentarzu czy przy jakim pomniku. Zwłaszcza jak kto przyjedzie z innego województwa lub z zza granicy.
. 3a.Podziękowania i nagrody za owe działania należy kierować do najbliższego dowolnego urzędu. Wszędzie je przyjmą.
. 3b. Ich wiedza merytoryczna oraz znajomość terenu nie ma żadnego znaczenia
4. Rekonstruktorzy są od przebieranek. Za darmola staną na warcie lub przyjdą na apel.
. 4a. Patrz 3a
. 4b. Patrz 3b
I tak dalej i tak dalej...
Mnóstwo racji jest w tym co pisali Tomek i Andrzej...
Odpowiedź Stelli - "możecie złożyć wniosek". Jasne... władza spojrzy okiem nieufnym, ustosunkuje się rozpatrzy.
A potem zaprosi osoby całkiem niezainteresowane tematem na konferencje i wnioski do pozytywnego rozpatrzenia napisze za nich.
A wy eksporatorzy? Wy tam se stańcie obok pomnika i się uśmiechnijcie. Goście jadą...