hełm się na uszach opierał, niestety. Najgorszy był moment, kiedy dostałem kazionne wojskowe okulary - mam je do dziś. Kiedy dowódca plutonu zobaczył mnie w hełmie i tych okularach (prawie okrągłe piksy, zsuwające się na nos), że śmiechu nie mógł wydać rozkazu. Do strzelania jednak się przydały.
Wysoki wzrost też - poborowym radzę rosnąć :-D Należąc do najwyższych, stałem na czele szeregu. A to znaczyło, że to transportera wsiadam pierwszy i zasuwam w jego najdalszy głąb. W natarciu z transportera się wyskakuje i rozwija w tyralierę: pięciu na prawo i pięciu na lewo. Najniżsi wyskakują pierwsi, bo siedzą najbliżej drzwo. Najniższy z najniższych zasuwa 40 metrów w bok od transportera, bo odtęp szweja od szweja w tyralierze to 8 metrów. Ja wyskakiwałem ostatni i biegłem tuż przy transporterze. Potem wskakiwałem pierwszy. Na trzecich zajęciach zorientowalem się (duże uszy cechą geniuszy!), że w takim wrzasku, kurzu i zamieszaniu w ogóle mogę nie wyskakiwać, bo i tak mnie nikt przy tym skocie nie zauważy. To było moje pierwsze odkrycie wojskowe. Drugie - że zupę można wypić z miski bez używania łyżki. Zanim kulturalni koledzy wyczyścili zupę łyżkami, ja już byłem po obiedzie i miałem czas zapalić - oni się nie wyrabiali. Trzecie odkrycie - że karabinu wcale nie trzeba czyścić regulaminowo oliwą i pakułami do us...j śmierci, bo można go wsadzić pod kran z goracą wodą i wyprać w proszku (wtedy IXI). A potem wytrzeć i naoliwić. Czwarte odkrycie bylo takie, że najlepiej mieć kategorię D i w ogóle nie isć do wojska. Ale było już za późno