Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tajemnica Tubądzina
#1
Żeby nie zanudzać nikogo opowieściami historycznymi, zacznę od szybkiego skrótu. Tubądzin to miejscowość w woj. łódzkim, słynąca z dwóch rzeczy. Z fabryki płytek ceramicznych i z muzeum Walewskich. Muzeum znajduje się w dworku , którego ostatnim właścicielem był Kazimierz Walewski zmarły w marcu 1940 roku. Tenże Kazimierz był pasjonatem. Postanowił więc przekształcić dwór w Tubądzinie w muzeum rodzinne. Zbierał więc wszystko co tyczyło jego rodziny. Ciężko dziś dociec, ile i jakich materiałów miał we dworze w momencie wybuchu wojny w 1939 roku. Ale mniej więcej można to oszacować. Np. archiwum składało się z 4685 oryginalnych dokumentów od XV do XX wieku i 5443 wyciągów z akt. Ogromna jest też ilość obrazów. Jak wynika ze spisu z lat dwudziestych XX w, było tam samych portretów Walewskich około setki, nie licząc innych płócien. Walewski nie ograniczał się tylko do obrazów i dokumentów. Posiadał też kilka tysięcy książek, wyroby ze srebra, porcelany, kryształy, broń, umundurowanie, medale, odznaczenia, pieczęcie, meble, zegary, lustra i wiele innych, zabytkowych eksponatów. W tym duża kolekcje monet i zabytków archeologicznych, które to odkupował od miejscowych chłopów. A ci, wiedząc, że mogą zarobić, znosili mu wszystko co wyorali z pola.
I przyszedł wrzesień 1939 roku. Te tereny zostały zajęte przez Niemców, mniej więcej między 3 a 5 września 1939 roku. I tyle czasu (3-5dni) miał Kazimierz Walewski na ukrycie swoich zbiorów. Czy je ukrył? Tak, jest to pewne w stu procentach. Nie chciał, aby zbiory jego życia wpadły w ręce hitlerowców. Wszystkie rzeczy zostały pochowane, ale pochowane naprędce.
Na początku 1940 roku, majątki Walewskich, czyli Tubądzin i Inczew (leżący o rzut kamieniem od Tubądzina) przeszły w ręce niemieckiego rządcy Mauve Lutza. Lutz zamieszkał w Inczewie, natomiast z dworu i reszty zabudowań, zrobiono ośrodek dla Hitlerjugend. Walewskiego nie wysiedlono. Pozwolono mu zamieszkać w jednym pokoju dworu w Tubądzinie. Dlaczego Niemcy byli tacy szlachetni? Bo dobrze wiedzieli o jego zbiorach, a zajmując ten teren ich nie zastali.
Nic więc dziwnego, że zależało im, aby zdradził miejsce ukrycia swych zbiorów. Kazimierz Walewski zmarł jednak 3 marca 1940 roku, zabierając swoja tajemnicę do grobu.
Pierwszą i jedyną próbę, Niemcy podjęli zimą 1941. Według naocznych świadków, pomiędzy styczniem a marcem 1941 roku do dworku w Tubądzinie przybyła ekipa śledcza. Dwóch ubranych po cywilnemu Niemców, przyjechało szukać skarbów Walewskiego. W czasie rewizji, odkryto w oranżerii dwie skrzynie dokumentów a we dworze znaleziono, zamurowane obrazy. I to wszystko. Niemcy nie byli nimi zainteresowani i wyjechali. Być może pogoda nie sprzyjała dalszym poszukiwaniom i chcieli wrócić tu później? Nie udało im się. Co stało się z dokumentami odnalezionymi w Tubądzinie? Część z nich „przemiła” młodzież z Hitlerjugend wyniosła nad pobliski staw (po drugiej stronie drogi) i spaliła. Spaliła by wszystko, gdyby nie zainteresował się tym Rudolf Weinert, przedwojenny kustosz Muzeum Ziemi Sieradzkiej. Na jego to polecenie, sprowadzono obrazy i inne zabytki z Tubądzina do Sieradza.
Po wojnie, zbiory Walewskiego znalazły się w dwóch instytucjach. Archiwum państwowym w Łodzi i Muzeum Okręgowym w Sieradzu. Zbiory te to większość dokumentów i odpisów, kilkadziesiąt książek i obrazy z Tubądzina.
Los sreber, porcelany, kryształów jak i wielu innych zabytków, ukrytych w 1939 roku pozostaje nieznany.
Cdn.
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#2
Ciekawa historia,ale Ceramika Tubądzin, jest koło Ozorkowa.
Odpowiedz
#3
A dokładniej w samym Ozorkowie.Big Grin
Odpowiedz
#4
Tubadzin jest między Sieradzem a Błaszkami (droga na Kalisz). W Ozorkowie jest zakład produkcyjny (specjalna strefa ...)
Odpowiedz
#5
Minęło trochę lat od wojny. Więc wszyscy patrzą na to sceptycznie. Dlaczego? Mówią : „A, tyle lat... pewnie już ktoś znalazł, przetopił, sprzedał itd”. Jasne. To jedna z hipotez. Mogło tak być. Ale to musiałby być ktoś z miejscowych. A takie sprawy na wsiach się zauważa. Znam stamtąd trochę ludzi, biednych i bogatych. Nikt jakoś nie przypomina sobie żadnego, dziwnego wzbogacenia się współplemieńca. Czy to definitywnie oznacza, że ktoś tego ziemi nie wyrwał? Oczywiście, że nie. Zresztą, część rzeczy zostało ukryte przez osoby, które pracowały w majątku tubądzińskim. W końcu, sam Kazimierz Walewski nie dałby sobie rady z ukrywaniem całego, prywatnego muzeum. Te właśnie rzeczy trafiły do bratanka, też Kazimierza. On to właśnie był spadkobiercą. Kazimierz (bratanek) przekazał je w depozyt do Archiwum Państwowego w Łodzi. Od niego też, trafiło w 1995 roku do muzeum w Sieradzu kilka eksponatów z przedwojennych zbiorów tubądzińskich. Dwa porcelanowe talerzyki i kryształowy kielich. A po reszcie nie ma śladu. Nie sądzę, aby pan Kazimierz Walewski z Gdańska był w posiadaniu tej „reszty”. Oddał do muzeum tak wiele zbiorów, że posądzanie go o ukrywanie reszty jest chyba niedorzeczne.
Czy te wszystkie fakty przesądzają, że nadal istnieje ukryty depozyt K. Walewskiego w Tubądzinie? Nie. Ale nadają realny kształt tej teorii.
Do tej pory były fakty. Teraz muszę zagłębić się w fikcję literacką. Ale bez niej pewnie nigdy by niczego nie szukano.
Nie sądzę, aby Kazimierz Walewski miał plan na którym zaznaczył miejsca ukrycia swoich zbiorów. Może sądził, że wojna długo nie potrwa a Anglia z Francją załatwią Hitlera. Wielu tak sądziło. Zacząłem się zastanawiać, jak ja bym coś ukrywał, gdybym musiał to zrobić szybko. Wcieliłem się trochę we właściciela Tubądzina. Po pierwsze. Mam do dyspozycji dwa majątki ziemskie. Tubądzin i sąsiedni Inczew (obecnie własność prywatna do kupienia za 1,7mln zł). Pewnie mam też przyjaciół wśród tutejszej szlachty i właścicieli ziemskich, mogę prosić ich o pomoc w ukryciu kolekcji. Pobliskie dworki w Dziebędowie (zaorany w całości) czy np. dwór w Sędzicach (właściciel powinien dostać prokuratora za to co zrobił z dworem). Nie można też zapominać o dworach należących do rodu Walewskich ( w Pstrokoniach, Podłężycach, Charłupi Wielkiej). Ale zanim bym z tego pomysłu skorzystał, spróbowałbym ukryć rzeczy u siebie. Obrazy... obrazy najlepiej aby były pod dachem, wilgoć im nie sprzyja. Kazimierz zamurował je w ścianie. Oczywiście wyjęte z ram. Te pewnie spaliła hitlerowska młodzież. Książki, starodruki i inne papierowe rzeczy? Za dużo aby schować w ścianie. Trzeba włożyć w skrzynie i zakopać. Ale woda... Więc najlepiej tam gdzie ciepło i sucho, przecież wojna się zaraz skończy. Kazimierz zakopał je w oranżerii. Srebra, porcelana, kryształy. To może iść zarówno do wody, jak i w skrzyniach bezpośrednio do gruntu. Woda tego nie zniszczy. Tym bardziej, że przecież wojna się zaraz skończy...
Gdzie się coś chowa? Ano w miejscach które są łatwe do odszukania. I muszą to być miejsca które rokują, że nikt ich przez najbliższe kilkadziesiąt lat nie zmieni. Charakterystyczne. Łatwe do odnalezienia. We dworze? W pobliżu dworu? Być może. Ale tą koncepcję obalili archeolodzy. A ryli tam w 1982, 1990 i 1991. I dobrze, że kopali. Po pierwsze nic z omawianych eksponatów nie znaleźli, a po drugie, stwierdzili, że dwór i jego okolice zostały już wcześniej totalnie zdewastowane przez Niemców kładących kanalizację, jak i przez przedsiębiorstwo które dokonywało remontu dworu w latach siedemdziesiątych XX wieku.
cdn.
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#6
Wizdę, że chyba to nikogo nie interesuje SadHuh
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#7
Jak nikogo? Czytam i czekam na następne części.
Proszę więc bez domysłów wrzucać następne części.
Odpowiedz
#8
Czekamy na CDN...
Dobrą lekturę komentuje się po przeczytaniu całości.
Odpowiedz
#9
Właśnie......
Powyższy post został utworzony wyłącznie ze zrecyklingowanych literek najwyższej jakości,poddanych procesowi starannej selekcji.
Odpowiedz
#10
Dawaj dalej,czekamy
Odpowiedz
#11
Aha... to zmienia postać rzeczy Smile
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#12
Jak obecnie wyglądają posiadłości Walewskich w Tubądzinie? Dwór i otaczający go park, to jakieś 30% dawnego terenu. Na terenie posiadłości pozostał jeden mały staw. Poza terenem, znajdowały się jeszcze trzy połączone ze sobą i pozwalające na pływanie po nich łódkami. Obecnie dwa z nich są zasypane i uprawiana jest na nich rola. Trzeci służy straży pożarnej jako zbiornik ppoż. Część terenu, wraz z zabudowaniami, zostało zajęte przez Firmę „Ceramika Tubądzin”. Teren został całkowicie przebudowany i po poprzedniej zabudowie nie ma śladu. Natomiast po drugiej stronie drogi, granicząc z nieistniejącymi już stawami, pozostały resztki drugiej części parku dworskiego. Jego wschodnia część została zarzucona gruzem niewiadomego pochodzenia. Być może to Ceramika wywaliła jakieś betonowe konstrukcje, być może była to firma komunikacyjna stawiająca w pobliżu maszt telefonii komórkowej. Być może to gruz z resztek zabudowań dworskich. A być może to kosmici. W każdym razie ten kawałek parku jest zagruzowany na maksa. Natomiast reszta (większa część) nie przypomina już parku. Ciężko doszukać się alejek. I ciężko znaleźć miejsce gdzie stała piękna rzeźba. Nie wiem czemu, ale miejsce gdzie stała, przyciąga mnie od wielu lat Big Grin W zbiorach kartograficznych muzeum w Sieradzu, jest piękna mapa pokazująca jak wyglądał dwór Tubądzin w czasach swej świetności. Autorem planu zabudowań i parku w Tubądzinie, jest August Steicker. Plan powstał w 1829 roku. Kiedyś można go było znaleźć w sieci. Obecnie jest chyba nieosiągalny.
Sąsiadujący z dworem w Tubądzinie, dwór w Inczewie, gdzie też można było ukryć depozyty, jest obecnie w prywatnych rękach. Z dawnego terenu pozostało więcej niż z tego w Tubądzinie. W zasadzie zachował się cały park (z wyjątkowo zdradliwą studnią, do której łatwo wlecieć, bo ukryta jest w chaszczach). Dwór też jest cały i nawet zadaszony na nowo. Oczywiście wejść tam można za zgodą właściciela terenu.

Podsumowując. Tubądzin to fajne miejsce Big Grin Gdyby ktoś pokusił się o poszukiwania (ze wszelkimi zgodami właścicieli i nadzoru archeo), to myślę, że wiele ciekawych rzeczy mogłoby ujrzeć światło dzienne. Użycie georadaru byłoby jak najbardziej wskazane. Nie polecam natomiast samodzielnych wypraw z wykrywaczem. Rolnicy mają ostre kosy a i Ursusy zrywne Big Grin
Gdyby ktoś miał jakieś pytania na które potrafię odpowiedzieć, to proszę pisać. Na pytanie czy tam byłem – od razu odpowiadam, że byłem. Na pytanie czy szukałem – odpowiadam, nie.

KONIEC (cdn. nie będzie)
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#13
Bardzo ciekawa historia.Można pomyśleć o jakieś akcji.Nie wiem tylko czy dalibyśmy radę w tym roku.Podjął byś się uczestnictwa w organizowaniu?
Odpowiedz
#14
W organizowaniu, nie. Mój zmysł organizatorski jest na poziomie chomika poruszającego się w kółku. Natomiast pojechać, pokazać co jak i gdzie, owszem.
Vaderian (Lodz - Poland)
"...i spalmy jedzenie nim przyjdą Francuzi, chociaż wiem jak ciężko podpalić barszcz..." Woody Allen
Odpowiedz
#15
Czy dobrze się domyślam,że znasz osoby do których należą interesujące nas i możliwe do przeszukania miejsca? Jeśli tak twoja pomoc była by nieoceniona w uzyskiwaniu ewentualnych zgód właścicieli.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości