Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Polskie Skrzydła w obronie łódzkiego nieba - 1939
#1
Okolice Lodzi dnia 02 wrzesnia 1939roku . Okolo godziny 16.oo 8 ,,Pezetelek'' z III/6DM starlo sie z 10 samolotami niemieckimi. W walce tej zestrzelony zostal ppor. Jan ,,Dzwonek'' Jasinski , ktory ranny , ratowal sie skokiem ze spadochronem . Ostrzelal go wtedy dwukrotnie messer Bf110 , ktory byl tak zajety ,,polowaniem'' na bezbronnego pilota , ze kpr.Jan Malinowski , lecacy na przestarzalym P.7 zdolal zestrzelic niemieckiego ,,rycerza''.

O tej i innych akcjach polskich pilotow w obronie lodzkiego nieba w trudnych , wrzesniowych dniach oraz o dalszych losach ,,Dzwonka'' mozna przeczytac :

<!-- m --><a class="postlink" href="http://historie-asow.elk.com.pl/dzwon/dzwon_.htm">http://historie-asow.elk.com.pl/dzwon/dzwon_.htm</a><!-- m -->

ok333
Odpowiedz
#2
Typowa "germańska rycerskość" pilot bezbronny pod parasolem to łatwy cel więc należ go zabić! :axe: Jak czytam takie historyjki to nie potrafię zrozumieć Skalskiego, który uratował zestrzelonego przez siebie niemieckiego pilota przed linczem (nie mylić z Davidem reżyserem)
Pozdr MJ
Odpowiedz
#3
Jagoda nie przesadzaj! Jak najpierw dobijesz Niemca bo on wcześniej zastrzelił bezbronnego, to za chwilę na zasadzie profilaktyki stwierdzisz, że zastrzelisz też Niemkę żeby więcej Niemców już nie rodziła.
Skalski pokazał człowieczeństwo, czyli normę (lub dla zbyt wielu niedościgniony ideał).
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#4
archeo,
wojna nie ma nic z rycerskości. Fajnie jest siedzieć przed klawiaturą i oceniać. Opowiem taką historię. Grupa ponad 70 jeńców niemieckich. Jeden z nich ucieka. Pojawia się konieczność podjęcia decyzji. Zlikwidować wszystkich (pal sześć Konwencję Genewską), czy też nie zrobić tego i czekać na ekspedycję karną, która w odwecie wymorduje najbliższe miasteczko. Historia z życia wzięta.

Ironrat
Odpowiedz
#5
Iron ma rację na wojnie nie obowiązują żadne zasady. A już o zbrodniach niemieckich na polskich jeńcach wojennych pisać tu nie będę bo zbytnio oddalamy się od tematu.
Pozdr MJ
Odpowiedz
#6
Cytat:nie obowiązują żadne zasady.

Jagoda,
to znowu też jest pewna przesada. Chodziło mi o to, iż nie wyglądało to tak pięknie, jak w popularnych książkach do historii. Powiedzmy, iż takich zasad pozostało bardzo mało w czasie II WŚ.
Kiedy przypomnę sobie rozmowy z mieszkańcami, np. okolic Tuszyna. Opowiadali, jak to wieczorem pukano do nich. Przychodzili żołnierze. Kupowali (płacąc), a to jajka, a to inne produkty. Dochodziło do zupełnie normalnych spotkań żołnieży tak jednej, jak i drugiej strony i nikt do siebie nie strzelał. Wojowali następnego dnia. Działo się to oczywiście w czasie IWŚ.

Zresztą, zupełnie nierycerskie postępowanie, trafiało się i w rycerskich czasach, ale to już inna bajka i temat na inny wątek.

Ironrat
Odpowiedz
#7
Nie będę się upierał przy swoim ale jest zasadnicza różnica między I i II WŚ. przede wszystkim II WŚ była wojną totalną! nie przeciwko armii państwa-wroga ale przeciwko całemu narodowi przykład strzelanie do uciekinierów przez niemieckich pilotów we wrześniu 1939, bombardowanie miast, w których nie było żadnych celów wojskowych np. Frampol również wrzesień 1939r. Nie będę się rozpisywał o akcji AB" przesiedleniach z zamojszczyzny, czy karnych ekspedycjach na wsie leżące na terenie działania Hubala i przede wszystkim obozy zagłady. Przykłady z II WŚ można mnożyć. W I WŚ też nie było różowo, były obozy koncentracyjne np Talerhoff, w bitwach wykorzystywano "cichego zabójcę" - gaz. Ale nie było celowej ekstreminacji ludności cywilnej czy też wziętych do niewoli żołnierzy przeciwnika. Nie mówiąc już o szacunku dla poległych czego przykładem są liczne cmentarze wojenne. Na wojnie podobnie jak w życiu spotyka się ludzi uczciwych i kanalie, przy czym tych drugich znacznie częściej.
Pozdr MJ
Odpowiedz
#8
Jagoda napisał(a):Na wojnie podobnie jak w życiu spotyka się ludzi uczciwych i kanalie, przy czym tych drugich znacznie częściej
Myślę, że w tym stwierdzeniu mieści się cała prawda i przyczyna różnych historii wojennych.
Wybór tzw. mniejszego zła (patrz post Irona) jest oczywiście zawsze trudny do oceny. Zawsze decyduje punkt widzenia oceniającego, do którego należy uznanie, jaka okoliczność wg niego decyduje o ocenie moralnej.
Natomiast niejednokrotnie spotykane są sytuacje bardziej jednoznaczne. Do takich wydaje mi się zalicza się historia Skalskiego. Oczywiście i tu można gdybać - a gdyby dobił jeńca to później tenże nie zabiłby kogoś na froncie lub po wojnie samochodem na autostradzie - ale to już jest paranoja.
W jakimś innym temacie poruszaliśmy już sprawy bestialstwa i moralności w czasie wojny. Nadal twierdzę, że są one ponad narodowe czy raczej internacjonalne.
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#9
co do Skalskieg- ciekawe czy później np w czasie Bitwy o Anglię też by tak zrobił, czy raczej strzelałby do pilota ratującego się na spadochronie...
jak wielu innych naszych i nie naszych lotników - podobnie jak i tych z drugiej lini frontu...


a może tak wrócić troszke do tematu - działań lotnictwa na terenie łódzkiego w 1939?
ja mam taką propozycję, aby jak się komuś chce to zobaczyć jak można opisywać tą samą historię...
zbombardowanie Wielunia 1.09 wg. strony polskiej
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.historiawielunia.uni.lodz.pl/1wrzesnia2.html">http://www.historiawielunia.uni.lodz.pl/1wrzesnia2.html</a><!-- m -->

a aby zobaczyć podejście strony niemieckiej, niestety trzeba wykazać trochę wysiłku i poszukać książek:
np. "Atak na wysokości 4000" Cajusa Beckera, czy niedawno wydany t. III "Luftwaffe nad Polską 1939" Mariusa Emmerlinga


w skrócie - co do tego że miasto zbombardowano to się zgadzają
z tym że wg strony polskiej nie było tam żadnych wojsk, a pierwsze bomby spadły na szpital oznakowany czerwonym krzyżem

a niemiecka widziała tam brygadę kawalerii ew. kolumny wozów konnych tejże brygady lub omyłkowo rozpoznane jako wojskowe cywilne zaprzegi

jedno mnie tylko ciekawi, skad tyle cywilnych wozów konnych by się wzięło w 15 tys. miasteczku o 4.40 rano w piatek, zwykły pokojowy jeszcze piatek....
na to że wojsk polskich w mieście nie było jest masa relacji świadków, np. we wspominanej przeze mnie książce "Wieluński Wrzesień" Narcyza Klatki, czy w publikacjach Tadeusza Olejnika,
smaczku dodaje fakt że jednen z pilotów niemieckich był uczniem wieluńskiego gimnazjum, zatem raczej się orientował w topografii miasta
wy, siostry, niezły burdel macie w tym archeo!
:-P
Odpowiedz
#10
Cóż zawsze punkt widzenia bombardowanego i bombardującego jest zawsze odmienny. Ciekawi mnie tylko jakie refleksje miały załogi (różnych armii) wykonując ataki na cele niemilitarne (oczywiście bez zabawy w naciąganie definicji), czy uznawali, że działają w imię racji "wyższej" - ideologii, czy ogólniejszej - "nie czas żałować róż gdy płoną lasy", czy też nie zawsze byli w pełni świadomi tego co robią.
Myślę, że załogi atakując Wieluń, Drezno, Szczecin, Warszawę niosły ze sobą nienawiść i znały skalę spustoszeń jakie czyniły ale nie odbierały ich pełnego dramatu, odrzucały go bo inaczej groziło by im załamanie nerwowe.
Właściwie dotyczy to bardzo wielu zdarzeń z różnych wojen, w szczególności 2 poł. XX w, gdy humanitaryzm wojny bywa dla niej pretekstem.
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#11
Jest taki odcinek serialu M*A*S*H kiedy do szpitala trafia amerykański lotnik, dla którego wojna to nie jakaś krwawa jatka ale czyste zrzucenie ładunku na wyznaczony cel, nie widzi ofiar nie ma wyrzutów sumienia. Dopiero w szpitalu widzi efekty jego czystej roboty (rannych cywilów) i dociera do niego, że to co robi również przynosi cierpienie. Co odczuwali lotnicy w II WŚ? Pewnie podobnie nie docierało do nich, że to co robią 4000 m nad ziemią nikomu nie wyrządza bezpośredniej krzywdy. Wszak bombardują w ich mniemaniu cele stricte militarne.
Odpowiedz
#12
Bambardowania Wielunia i miast III Rzeszy nie można porównywać. To pierwsze zdarzenie to był, nie oszukujmy się, raczej spacerek dla Luftwaffe. Bambardując Niemcy, może poza samym końcem wojny, załogi raczej musiały się martwić czy tym razem jeszcze wrócą, czy już nie. Ponad 100000 z nich nie wróciło.

Tak na marginesie, w czasie IWŚ straty cywilne wynosiły 5% całkowitych, a w czasie IIWŚ wynosiły ok. 67%.

Arrakis
Odpowiedz
#13
hmmm a jaki jest tytuł watku? :zly:
Etyka wojny powietrznej, czy Polskie skrzydla w obronie łódzkiego nieba - wrzesien 1939
sam nie jestem bez winy i klepie się w piersi, że zaśmiecam watek - jeśli chodzi zaś o zbombardowanie Wielunia 1.09 niestety żadnego polskiego myśliwca wtedy nie było nas tym miastem...
a co do działań w okolicach... ciekawy temat, wart popisania...
kto chętny?

ps - IRON nie wytrzymam, co do pana E. mam podobne zdanie ( :axe: ), tylko ja go określam terminem na literkę "v"
wy, siostry, niezły burdel macie w tym archeo!
:-P
Odpowiedz
#14
Czyli jesteśmy - co do E. - zgodni.
Jeszcze jeden mały OT. Wiesz może co się dzieje teraz z wykopanymi resztakami P-37?

Ironrat
Odpowiedz
#15
IRON - mają trafić do muzeum w Bełchatowie, tak jak pamiętam (a pamietam na 90%) ale co do szczegółów kiedy i co to sprawdzę..
pozdr!
wy, siostry, niezły burdel macie w tym archeo!
:-P
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości