Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zbrodnie komunizmu
#16
Zmęczeniem wojennym, aparatem represji i propagandy w rękach władzy itp Wszystkie wydarzenia do Solidarności były tak naprawdę lokalne; qa do tego przecież chodziło o ulepszanie systemu a nie demontaż; poza tym to już były inne czasy.

Czy myślisz, ze ogół koreańczyków z północy, kubańczyków itd. zgadza się na życie w biedzie i nędzy? A jakoś do rewolucji nie dochodzi. Twoja teza Gun jest moim zdaniem bardzo uproszczona.
Dajmy Polakom zwalczać się wzajemnie. Nie ma lepszej metody. Wskutek przyczyn politycznych sami eliminują spośród siebie tyle ważnych dla konspiracji figur, ile my nigdy nie moglibyśmy wytłuc [...]
SS-Oberführer W. Bierkamp
Odpowiedz
#17
stare pierdziele nie powinny się wtrącać, ale ja żyłem w komunie przez 39 lat. Więc tylko drobna uwaga odnośnie wyborów: opowiadała mi mama, jak to było. Po prostu w większości punktów wyborczych NIE BYŁO kart na „nie”. Nie dowieźli. A tacy, co się o nie dopytywali, jakoś szybko zmieniali zdanie na widok żołnierzy pilnujących punktów wyborczych.
Moim zdaniem w ogóle to było trochę tak: pokolenia, które przeżyły wojnę, nauczyły się minimalizmu. Im wystarczało, że jest co jeść, że nie rozstrzeliwują na ulicy, nie bombardują. Moi teściowie - po Syberii, łagrach, teść po przejściu szlaku bojowego z Maczkiem - byli szczęśliwi w dwóch ciasnych pokoikach wspólnego mieszkania, ze wspólną łazienką, bez ciepłej wody. Rodzice - w końcu ojciec byl lekarzem wojskowym, dochrapał się stopnia pułkownika (na WAM było dwóch bezpartyjnych oficerów - ojciec i jego szef, płk Andrzejewski) - do śmierci mieszkali w ciemnym i wilgotnym, szczytowym mieszkaniu z piecami na węgiel. To im wystarczało. Dziadkom wojna i komuna złamała charaktery - dziadek miał przed wojną duże przedsiębiorstwo, był bogaty. Po przesiedleniu z Wilna do Koszalina zaczął od początku. Oczywiście upaństwowili mu zakład. Do końca życia nie kupował nowych rzeczy, „bo i tak zabiorą”.
Wojenny odruch objawił się w czasie kryzysu kubańskiego. Wszyscy runęli do sklepów po to, CO CZŁOWIEKOWI JEST NIEZBĘDNE DO ŻYCIA - suchary, sól, zapałki i tytoń (zawsze na wojnie można go wymienić na chleb). Mama klęczała przed telewizorem, gdzie pokazywano amerykanskie bombowce, ktore leciały na sowieckie statki, a lektor mówił, że kapitanowie wezwali już na pomoc samoloty radzieckie. - Pod Twoją obronę - odmawiała mama na cały głos. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo wojna tkwi w tych ludziach.
Ludzie po prostu chcą żyć. Zawsze i w każdych warunkach, nawet najgorszych. Komuna nie komuna. Sołżenicyn napisał, że każdy naród jest jak trawa na wietrze - żeby przetrwać, musi chylić się do ziemi. A po wichurze - podnieść się znowu. To dziala biologiczne prawo przetrwania narodu. Mogą umrzeć miliony, ale systemy - faszyzm, komunizm - w historii narodów to chwila. Potem robi się lepiej, i naród odbudowuje straty.
Sołżenicyn pisał też, że nie można mieć narodowi za złe, ze tak się zachowuje. Żeby przetrwać - musi kłaniać się jak trawa. Może i prawda - w końcu to trawa wyrośnie i na Hitlerze, i na Stalinie, i na Castro...
Odpowiedz
#18
Amen!
"Bóg walczy po tej stronie, która ma lepszą artylerię" - Napoleon Bonaparte
Scale Model Warehouse Poland smwarehouse.pl
Odpowiedz
#19
Stella ładnie i roztropnie to wyjaśniłeś. Masz rację, zresztą sam też dotknąłem podobnych zjawisk.
Na marginesie tego dodam, że przyzwolenie na nową Polskę (może jako przejaw działań przystosowawczych) odzwierciedlają też masowe jednak uczestnictwo w imprezach państwowych czy członkostwo w Partii. Opór bierny był chyba słaby, a wynikał z tego o czym pisaliśmy już wyżej, a najwięcej Stella.
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#20
Dlatego nie da się wszystkiego tak łatwo rozdzielić czy wytłumaczyć tak jak byśmy chcieli.
"Bóg walczy po tej stronie, która ma lepszą artylerię" - Napoleon Bonaparte
Scale Model Warehouse Poland smwarehouse.pl
Odpowiedz
#21
Może z innej beczki trochę mój dziadek siłom wcielony do wehrmachtu w Włoszech ucieł do Andersa ranny pod Monte Casino został kaleką , po wojnie kiedy wrócił do kraju sprzedał go kolega z szkolnej ławki pomimo tego że dziadek był zatwardziałym przedwojennym komunistom , ale wracając do tematu mój pra dziadek pochodził z pomorza , tam bardziej ludzie mówili po niemiecku niż po polsku , dziadek mało mówił po polsku bardzo mało , był więziony tak się bał mówić po niemiecku że ktoś usłyszy że prawie zapomniał języka niemieckiego , mój ojciec prosił go żeby jego nauczył mówić ale dziadek zawsze mówił że nie i koniec , do czego może doprowadzić strach przed ustrojem , ja nie rozumiem tylko jednej rzeczy bo jestem za młody czym różnił się komunizm przedwojenny od tego po wojnie terrorem?
Wolę mieć jedną dywizję niemiecką przed sobą niż jedną dywizję francuską za sobą. Paton
Odpowiedz
#22
archeo napisał(a):Na marginesie tego dodam, że przyzwolenie na nową Polskę (może jako przejaw działań przystosowawczych) odzwierciedlają też masowe jednak uczestnictwo w imprezach państwowych czy członkostwo w Partii. .

Z tym uczestnictwem to byłbym ostrożny Archeo. Dziś już w żaden sposób nie zweryfikujemy tego ile było chęci udziału a ile przymusu w bywaniu na imprezach typu 1 Maja. Coś o tym wiem, bo pisałem pracę magisterską o obchodach 1 Maja w Łodzi (1946-1956). Przed wojną na pochody chodziła garstka (w stosunku do ogółu) ludzi, a nagle po wojnie cały kraj. Czyżby tylu zwolenników komuny objawiło się po "wyzwoleniu"? Poza tym władza bardzo sprytnie to rozgrywała. 1 Maja to nie tylko pochód (choć najważniejszy) ale też zabawy taneczne, zawody sportowe, pikniki, koncerty, towary, które nagle pojawiały się w sklepach, obwoźne sklepy itp. Podobnie dziś w żaden sposób nie sprawdzimy ile osób w partii było z powodu przekonań, a ile ponieważ łatwiej takim było dostać talon na samochód.
-----
:zdrowko: "PIWO NAPOJEM ZDROWYM, SŁUŻY MASOM LUDOWYM" - autentyczne hasło z ciężarówki-sklepu funkcjonującego podczas któregoś 1 Maja przed 1956 r. w Łodzi. Znalazłem jej przeglądając prasę; była tak fotka.
Dajmy Polakom zwalczać się wzajemnie. Nie ma lepszej metody. Wskutek przyczyn politycznych sami eliminują spośród siebie tyle ważnych dla konspiracji figur, ile my nigdy nie moglibyśmy wytłuc [...]
SS-Oberführer W. Bierkamp
Odpowiedz
#23
Od razu kojarzy mi się Piszczyk: "Porywa mnie ten patos naszych czasów. Powiem Panu ze jak np. przed wojną piło się mniej. Ja piwa w ogóle nie piłem, a teraz nawet się w nim lubuję Wink"
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
i dymi mgłą katyński las (...)
Odpowiedz
#24
widocznie zostałem zindoktrynowany, bo do dziś popieram to piwne hasło :-)
Z pochodami było tak - niby nikt nie kazał (może w fabrykach - nie wiem), ale większość ludzi była przekonana, że jak sie nie pójdzie, to COŚ za to będzie. Taki irracjonalny strach. Że kiedyś np. będzie się czegoś potrzebować od zakladu - skierowanie na wczasy, talon na fiacika, poparcie na podaniu o przspieszenie przydziału mieszkania - i wtedy sekretarz POP powie: No tak, ale na pochody nie chodzicie, nie udzielacie się społecznie, może NIE POPIERACIE...
Sam w życiu za komuny byłem na pochodzie raz - w liceum, calej klasie kazali iść za karę, bo uciekliśmy na wagary po filmie „Lenin w Polsce” (szkoły chodziły nań obowiązkowo, jak dziś na „Katyń” - stwierdzam, nie żartuję). Na studiach nikt nie kazał. W pracy też nie - bylem nauczycielem, w latach 70-tych już małolatów nie ganiano w szeregi. Po 1980 ludzie olewali pochody.
Komuna bazowała właśnie na takim irracjonalnym strachu - w zasadzie nie wiadomo przed czym. Ten strach budowali ludzie sami. Szefowie też. Scenki ze szkoły:
Scenka 1. Wzywa mnie dyrektor.
- Kolego... Pan jest młody, młodzież pana lubi, rozmawiacie na różne tematy. W pokoju nauczycielskim pan żartuje, dowcipkuje... Muszę pana ostrzec: są osoby panu nieżyczliwe. Niech pan uważa.
I człowiek zaczyna patrzeć na kolegów i koleżanki podejrzliwie - które kabluje i GDZIE?
Scenka 2. Pokój nauczycielski.
Przesympatyczna polonistka odciąga mnie na bok.
- Uważaj. Tu niektórzy donoszą dyrektorowi, co się o nim mówi...
Ja:
- NO I CO Z TEGO?Najwyżej dowie się, co o nim myślę. Przecież i tak wie, bo się ostatnio pożarliśmy.
Tak się rodził idiotyczny, bezsensowny strach. ŻE COŚ Z TEGO BĘDZIE. Choć nic nie było. Gdyby dyrektor mnie wtedy wywalił, to najwyżej zrobiłby mi łaskę - praca była wszędzie, i to lepiej płatna niż w szkole. Sam się dziś zastanawiam, po cholerę siedziałem w szkole tyle lat. Pewnie po to, żeby wykształcić Oberta na kopacza :-D
Odpowiedz
#25
bartek bijak napisał(a):archeo napisał/a:

Na marginesie tego dodam, że przyzwolenie na nową Polskę (może jako przejaw działań przystosowawczych) odzwierciedlają też masowe jednak uczestnictwo w imprezach państwowych czy członkostwo w Partii. .


Z tym uczestnictwem to byłbym ostrożny Archeo. Dziś już w żaden sposób nie zweryfikujemy tego ile było chęci udziału a ile przymusu w bywaniu na imprezach typu 1 Maja. Coś o tym wiem, bo pisałem pracę magisterską o obchodach 1 Maja w Łodzi (1946-1956). Przed wojną na pochody chodziła garstka (w stosunku do ogółu) ludzi, a nagle po wojnie cały kraj. Czyżby tylu zwolenników komuny objawiło się po "wyzwoleniu"? Poza tym władza bardzo sprytnie to rozgrywała. 1 Maja to nie tylko pochód (choć najważniejszy) ale też zabawy taneczne, zawody sportowe, pikniki, koncerty, towary, które nagle pojawiały się w sklepach, obwoźne sklepy itp. Podobnie dziś w żaden sposób nie sprawdzimy ile osób w partii było z powodu przekonań, a ile ponieważ łatwiej takim było dostać talon na samochód.
Obawy były. Obojętnie czy irracjonalne czy nie. Jednak nikt karabinami na apele, pochody, zebrania nie zaganiał. Ludzie sami decydowali, że wolą iść - z chęcią lub bez niej - niż pozostać w domu. Ważniejsze dla nich były potencjalne praktyczne utrudnienia życia spowodowane absencją na pochodzie czy apelu niż patriotyczny opór przed narzuconą władzą i ustrojem. Można sądzić, że patriotyzm przestał być praktyczny, czy raczej praktykowany :-(
Podtrzymuję więc swoje zdanie.
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#26
fajnie czytać, jak ktosś pisze prace magisterskie albo teoretyzuje na temat czasów, w których się samemu żyło... Poczekajcie, aż wymrzemy :-D , będzie łatwiej oceniać :-D
Odpowiedz
#27
Obiektywizm wymaga dystansu :-D ;-)
Niemniej rozmowy z babcią i innymi starszymi osobami z otoczenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzie wyrzucili ze świadomości negatywne, czy wręcz straszne cechy tamtych czasów, a koncentrują się na sukcesach, atrakcjach, zaletach itd. Np. słyszałem o uniesieniu związanym z odbudową powojenną, a gdy pytałem o szczegóły tego czasu to wydawało mi się jakby działania oficjalne, a raczej udział w nich był ucieczką, oderwaniem się od realizmu, czy realiów socjalistycznych. Czyli ludzie zdawali sobie sprawę z rzeczywistości ale zamiast protestu wobec nich, wyrzucali je na granice świadomości.

Na pewno nie było lekko.
"[gdy zaś przyjech]al przed pyeć źssyadl krol y [spojrzał] w pyeć a Mar[chołt leżał na twarzy u pr]ogu y spu[ściwszy spodnie, pokazywał mu] rzyć iay[ca."
Weyssenburger 1514 r.
Odpowiedz
#28
To standard że z perspektywy czasu z przeszłości lepiej i częsciej pamieta się rzeczy przyjemne czy wesołe, niż te zdecydowanie mniej fajne Wink
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
i dymi mgłą katyński las (...)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości