Z około 600 schronów, które były kręgosłupem systemu obrony cywilnej do końca lat 80., ani jeden nie pozostał w gestii Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Łodzi. Nie należy do niego nawet ukryty za drzwiami ze stali i betonu schron pod budynkiem magistratu.
– Budowle ochronne – tłumaczy Jerzy Gzik – były tworzone w latach pięćdziesiątych, w czasach zimnej wojny, na wypadek użycia broni masowego rażenia. Wraz z transformacją ustrojową w latach 90. zmieniła się także koncepcja obronności. Schrony miała zastąpić zbiorowa ewakuacja do wyznaczonych w mieście i okolicach miejsc. W związku z tym, zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego, stały się one częścią budynków czy terenów, za które odpowiadają ich zarządca, właściciel albo użytkownik i mogą oni z nimi robić, co im się podoba. My utrzymujemy jeszcze ewidencję dawnych budowli ochronnych. Wiemy mniej więcej, gdzie się one znajdują, ale już nie wiemy, w jakim są stanie.
Gęsta sieć schronów pod Łodzią to już historia. Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz, opowiada, że jeszcze w latach 60. do wielu schronów był dostęp. Przyciągały tajemniczością, więc penetrowali je poszukiwacze skarbów. – Widziałem – wspomina – wnętrze takiego bunkra w parku Poniatowskiego, do dziś zdradzające swą obecność wystającymi z ziemi wywietrznikami. Udało mi się tam wejść z kolegami, skarbów oczywiście nie znaleźliśmy. Kałuże wody i gołe betonowe ściany – widok przygnębiający, ale też intrygujący. Do zniszczenia łódzkich schronów nowa wojna była niepotrzebna. Wystarczyła głęboka myśl ówczesnych strategów, że kolejnego konfliktu zbrojnego w Europie na pewno nie będzie, więc schrony, dla od 150 do 300 osób każdy, zostały ogołocone ze zbiorników na wodę, łóżek polowych, masek p-gaz, podręcznych apteczek itp. Na osiedlach wejścia do wielu z nich zostały zamknięte na głucho. Puklerz nad głowami łodzian w postaci podziemnych budowli ochronnych przestał praktycznie istnieć, a o rejonach ewakuacji zbiorowej przeciętny Kowalski nic nie wie, bo są tajne przez poufne.
Źródło: http://www.expressilustrowany.pl/artykul...,id,t.html
– Budowle ochronne – tłumaczy Jerzy Gzik – były tworzone w latach pięćdziesiątych, w czasach zimnej wojny, na wypadek użycia broni masowego rażenia. Wraz z transformacją ustrojową w latach 90. zmieniła się także koncepcja obronności. Schrony miała zastąpić zbiorowa ewakuacja do wyznaczonych w mieście i okolicach miejsc. W związku z tym, zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego, stały się one częścią budynków czy terenów, za które odpowiadają ich zarządca, właściciel albo użytkownik i mogą oni z nimi robić, co im się podoba. My utrzymujemy jeszcze ewidencję dawnych budowli ochronnych. Wiemy mniej więcej, gdzie się one znajdują, ale już nie wiemy, w jakim są stanie.
Gęsta sieć schronów pod Łodzią to już historia. Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz, opowiada, że jeszcze w latach 60. do wielu schronów był dostęp. Przyciągały tajemniczością, więc penetrowali je poszukiwacze skarbów. – Widziałem – wspomina – wnętrze takiego bunkra w parku Poniatowskiego, do dziś zdradzające swą obecność wystającymi z ziemi wywietrznikami. Udało mi się tam wejść z kolegami, skarbów oczywiście nie znaleźliśmy. Kałuże wody i gołe betonowe ściany – widok przygnębiający, ale też intrygujący. Do zniszczenia łódzkich schronów nowa wojna była niepotrzebna. Wystarczyła głęboka myśl ówczesnych strategów, że kolejnego konfliktu zbrojnego w Europie na pewno nie będzie, więc schrony, dla od 150 do 300 osób każdy, zostały ogołocone ze zbiorników na wodę, łóżek polowych, masek p-gaz, podręcznych apteczek itp. Na osiedlach wejścia do wielu z nich zostały zamknięte na głucho. Puklerz nad głowami łodzian w postaci podziemnych budowli ochronnych przestał praktycznie istnieć, a o rejonach ewakuacji zbiorowej przeciętny Kowalski nic nie wie, bo są tajne przez poufne.
Źródło: http://www.expressilustrowany.pl/artykul...,id,t.html