27-08-2007, 14:50
w Koszalinie był taksówkarz, kolega mojej Mamy jeszcze z Wilna. Walczył pod Monte Cassino. Opowiadał, że... niewiele pamięta, bo z przerażenia faszerowali się środkami uspokajającymi. Huk, kamienie i krew - tylko tyle mu zostało z bitewnych obrazów. Nazywał się - o ile dobrze pamiętam - Bronisław Huryn albo Huryń. Pewnie już nie żyje albo ma dobrze po 80-tce...