12-12-2006, 20:20
Ja w grudniu'81 miałem 3 lata i 3 miesiące, więc osobiście niewiele pamiętam. Ojciec opowiadał mi, że w nocy z 12 na 13 grudnia byli z matką gdzieś na imieninach u znajomych na tym samym osiedlu. Rano stary na mocnym kacu wstał z łóżka i jak zwykle w niedzielę włączył radio na audycję 60 minut na godzinę Fedorowicza. Włączył a tam..... muzyka poważna. Podobno pierwsza jego mysl była taka że zapewne w nocy któryś z naczelnych towarzyszy bąbnął w kalendarz. Wszystko wyjaśniło się kiedy po chwili usłyszał głos Wojtka Spawacza. Opowiem wam jeszcze jedną anegdotkę z tamtego ponurego czasu. Otóż przyjacielem mojego ojca jest emerytowany juz dzisiaj pułkownik WP pracujący na WAM-ie. W 1981 roku był w stopniu kapitana. Któregoś dnia przyszedł w jakiejś zupełnie nieistotnej sprawie do mojego ojca do pracy, przyszedł oczywiście w mundurze. Wszedł do ojca do pokoju pogadali przez chwilę a potem ojciec wpadł na szatański pomysł. Oprowadził tegoż przyjaciela po budynku przedstawiając go jako komisarza wojskowego. Tamten wszysko obejrzał pokiwał głowa i z poważną miną powiedział ze jeszcze tu wróci niebawem. Kilka godzin puźniej wyszedł stary "na budynek" patrzy.... a tam cała załoga jeździ na szczotach wyciera kurze z szaf nie sprzątanych od 20 lat odkurza dywany uklada sterty papierów. Na pytanie co się dzieje jeden z kolegów odpowiedział " A kręcił się tu k... jakiś komisarz czy coś, dyrektor wpadł w furię i kazał sprzątać wszystkim nawet w nadgodzinach". Podobno ojciec nigdy nie przyznał się do tego że "popełnił" tylko mały dowcip.... I ja go chyba rozumiem. Ech takie to były straszne i śmieszne czasy