Wtedy OSWL im. Rodziny Nalazków. Ośrodek Szkolenia Wojsk Lądowych. Podchorążowie rezerwy, kadeci, elewi, szwejki. Wszystkie elementy szkolenia, sprzęt, amunicja, poligony bez ograniczeń i taryf ulgowych, w dzień i w nocy. Oczko w głowie Jaruzelskiego. Bywało, że bez zapowiedzi lądował helikopter na placu apelowym o każdej porze dnia i nocy i wysiadał Wojtek czyli generał, pierwszy sekretarz PZPR, szef WRON'y, szef armii, ... jednym słowem capo di tutti capi PRL'u i stanu wojennego. Czyli panika trwała non-stop. Oprócz niesamowitego drylu, konsekwencją którego było pękanie ludzi wraz z samobójstwami, był jeden plus - warunki były luksusowe. Jakby na to nie patrzeć byłe koszary SS. Po drugiej stronie ulicy pułk albo dywizja czołgów.
A Elbląg znam tylko z miejsc gdzie można było się napić podczas dwugodzinnej przepustki w miarę bezpiecznie za marny żołd czyli tam gdzie droga pomiędzy drzwiami a miejscem drinkowania była na tyle skomplikowana, że można było spruć jakimiś tylnymi wyjściami nim patrol WSW cię namierzył.