Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Aleksander Arkuszyński
#1
Mam pytanie czy ktoś zna obecne losy generała, czy jeszcze żyje? Ewentualnie czy ma ktoś jakieś namiary na rodzinę generała.
Piętnaście minut w UB
Przyszły generał związał się z Ruchem Oporu Armii Krajowej i stanął na czele
oddziału partyzanckiego, który 10 czerwca 1945 r. rozbił siedzibę UB w Pabianicach.
Osadzono w nim dziesięciu byłych żołnierzy AK i cywilnych więźniów politycznych,
których bito i torturowano. Postanowiono ich uwolnić. W tym celu zdobyto dwa auta:
"łazika" i ciężarówkę, uszyto mundury LWP i NKWD i ruszono do akcji.
Zaplanowano ją na godz. 19.30, gdy zapadał zmierzch. Partyzanci użyli fortelu.
Podjechali pod siedzibę UB z rzekomo rannym, zakrwawionym żołnierzem.
Wartownik przy drzwiach próbował oponować, ale został wepchnięty do budynku i
rozłożony na podłodze. Wkrótce obok niego leżało dwóch kolejnych rozbrojonych
ubeków. Niebawem dołączył do nich czwarty, który wydostał się przez okno na
piętrze i zsuwał się po rynnie. Piąty ubek przyszedł na nocną zmianę i też został
obezwładniony i skrępowany.
- Akcja trwała 15 minut - opowiada Aleksander Arkuszyński. - Ubeków zamknęliśmy
w celach, a klucze wzięliśmy ze sobą. Zabraliśmy wszystkie akta oraz maszynę do
pisania, a z wartowni broń i dwa rowery. Na ciężarówkę wsadziliśmy uwolnionych
aresztantów. Jeden z nich był tak pobity, że nie mógł wejść o własnych siłach.
Był to sierżant Kazimierz Kusiak "Wojnowicz", szef wywiadu i dowódca grupy
dywersyjnej w obwodzie AK Łask. Inny z uwolnionych siedział za to, że w zbożu,
które przywiózł do młyna, znaleziono wołka zbożowego, więc uznano go za...
sabotażystę gospodarczego.
Partyzanci wycofali się w rejon lasów za Dłutowem i rozproszyli się. Nazajutrz
szef UB w Pabianicach - jak mówili świadkowie - szalał z wściekłości. Rozdzwoniły
się telefony i posypały rozkazy od okolicznych komend UB i MO. Na rogatkach miast
pojawiły się szlabany i budki kontrolne. Spenetrowano tereny wokół Pabianic,
ale uczestników brawurowej akcji nie schwytano.
- Owym szefem UB, który miał fatalną reputację, był niejaki Baśko - informuje gen.
Arkuszyński. - Zetknąłem się z nim 11 sierpnia 1945 r., gdy w ramach ujawnienia się
9zgłosiliśmy się z "Cisem" i "Mściwojem" do siedziby UB w Pabianicach. Siedział za
biurkiem w towarzystwie oficera NKWD. Gdy spytał, czy nie wiemy, co za banda
napadła na jego urząd, "Cis" nie wytrzymał i wypalił: "To nie żadna banda, lecz my,
oddział żołnierzy AK! Niezła była robota, prawda?". Chciał jeszcze coś powiedzieć,
ale Baśko nie zdzierżył i chciał uderzyć kolegę, ale oficer NKWD powstrzymał go
mówiąc "Nielzja, nielzja. Patom...".
Duch Moczara
Owe "patom" nastąpiło po kilku latach: 21 lipca 1949 r. Aleksander
Arkuszyński mieszkał wtedy w Łodzi. Zdążył się ożenić z Janiną (zmarła w 1984 r.)
oraz podjąć studia na Wydziale Przemysłu Spożywczego WSGW w Łodzi. Na ulicy
podeszło do niego dwóch drabów, chwyciło pod ręce, wpakowało do czarnego
citroena i zawiozło do cieszącej się ponurą sławą siedziby UB przy ul. Anstadta
w Łodzi, gdzie wcześniej rezydowało gestapo.
- Wprawdzie Mieczysława Moczara już tam nie było (od 8 czerwca 1945 do 1948 r.
szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi), ale jego duch
unosił się między murami - przyznaje gen. Arkuszyński. - Zaczęły się przesłuchania.
Nie byłem katowany, ale dręczony na każdym kroku. A to śledczy rzucił we mnie
kałamarzem, a to kopnął w stołek, na którym siedziałem, tak, że runąłem na podłogę.
I ciągłe wyzwiska. Moi prześladowcy chcieli, abym przyznał się do absurdalnego
zarzutu: zamordowania siedemnastu skoczków radzieckich podczas II wojny
światowej. Tymczasem każdy wiedział, że zlikwidowaliśmy siedemnastu żołnierzy -
Kałmuków, którzy byli na żołdzie niemieckim i dawali się we znaki mieszkańcom
powiatu opoczyńskiego.
Kułak i syn krwiopijcy
Arkuszyński nie ugiął się i nie przyznał do sfingowanych zarzutów.
W listopadzie 1951 r. zaczął się proces. Prokurator przedstawiając sądowi
oskarżonego "Maja" oznajmił: - Oto wróg Związku Radzieckiego, wróg socjalizmu
i Polski Ludowej, syn kułaka i wiejskiego krwiopijcy.
Dziś śmieszy ten bełkot, ale Arkuszyńskiemu nie było wtedy do śmiechu. Jednak
nawet ówczesny sąd uznał, że zarzuty są wyssane z palca i uniewinnił przyszłego
generała. Ten opuścił więzienie, skończył studia i zamieszkał z żoną w podłódzkim
Ksawerowie, gdzie został kierownikiem przetwórni spożywczej. Mieszka tam do dziś.
Ma dwóch synów i pięcioro wnucząt. Z czasem doczekał się awansów, wysokich
odznaczeń i tytułów honorowego obywatela Pabianic i Piotrkowa Trybunalskiego.
Pytany, czy warto było walczyć z dwoma wrogami, odpowiada bez namysłu, że gdyby cofnąć czas postąpiłby tak samo.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Aleksander Arkuszyński - przez piowoj - 17-01-2015, 09:35
RE: Aleksander Arkuszyński - przez bartek bijak - 19-01-2015, 15:26
RE: Aleksander Arkuszyński - przez Jack116 - 20-01-2015, 11:30
RE: Aleksander Arkuszyński - przez piowoj - 20-01-2015, 19:11

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości