31-03-2007, 01:41
Przemysłowy charakter miasta Łodzi, jego szczególny rozkwit szczególnie do 1929 roku, pozwolił na rozwój obocznych gałęzi infrastruktury miejskiej, której jedną z ciekawszych elementów jest pożarnictwo. Jest to temat o tyle miodny, że dotyka on dziedziny życia, która daje świadectwo prawidłowości, jakiej często wydajemy się nie dostrzegać, dobrze wyposażona ( dofinansowana) służba mundurowa nie dość, że spełnia swoją podstawową role, to jeszcze potrafi błyszczeć na arenie międzynarodowej.
Temat zawężę do takiego trochę felietonu zdjęciowego z krótkim opisem kontekstu, w jakim konkretny obrazek się znajduje.
Planowałem na tą i na pare innych okoliczności stworzyć stronę internetową, ale mnogość materiału ( a przysypują mnie makabryczne ilości zdjęć i dokumentów) czyni tą prace syzyfową. Początek stał się kiedy odziedziczyłem całą spuściznę po przodkach, a dziewczyna która karmi mojego psa stwierdziła, że nie będzie tolerować izby pamięci narodowej w pomieszczeniu mieszkalnym, została wygódka ale te na Retkini mają ograniczoną kubaturę. Selekcja była bolesna i jak się później okazało, ograniczyła się wyłącznie do strzepnięcia kurzu i usystematyzowania całości materiału w jakimś logicznym porządku. Większość materiału dotyczy działalności mojego dziadka, który był postacią dla mnie charakterystycznie napiętnowaną życiem ( jak to w tytule mawiał Kazimierz Leski) „niewłaściwie urozmaiconym”. Pojęcie rozmaitości życiowych sprowadza się do udziału mojego dziadka w trzech wojnach, w tym dwóch światowych i jednej polsko – rosyjskiej, udziału w wydarzeniach kraju małych i dużych, paru komorniczych licytacjach, jednej eksmisji, ciężkiej pracy i różnych ( częściej mniej niż bardziej udanych) prób odnalezienia się w coraz to innej rzeczywistości, jaką to wiatry zmian zdołały mu przywiać.
Najmniej mi znanym epizodem z życia mojego przodka jest absurdalnie najbardziej obfotografowany, a dotyczy on pracy w łódzkiej straży pożarnej w latach 1925 – 1929.
Dziadek był szoferem jednego z wozów bojowych II Oddziału Straży Pożarnej, której siedziba znajdowała się przy ulicy Przejazd 5 ( dziś to chyba ulica Juliana Tuwima). A moje zainteresowanie wzbudziło tłumaczenie artykułu z gazety „ Freie Presse” z dnia 17 października 1929 roku nr 285, pt. „Briefe an uns die Vortrage im II Zug der Feuerwehr” ( co w jakim swobodnym tłumaczeniu brzmi: Listy do nas – zajście w 2-gim plutonie Straży Pożarnej).
Tu cytat artykułu:
„ W dniu 8 października 1929 roku zostali zwolnieni ze służby na rozkaz Komendy Łódzkiej Straży Pożarnej, ( która jest w posiadaniu pisemnego zeznania damy bufetowej Żak) topornik W. Skalski, telefonista Neumann i szofer E. Recław – topornik Skalski z powodu opilstwa, telefonista Neumann z powodu zaniedbania w służbie i nieprzyzwoitego zachowania się w służbie, szofer E. Recław sprawca strajku szoferskiego z powodu zdemoralizowania załogi 2-go plutonu, ponieważ uczynił on z koszar trybunę ( mównicę) komunistyczną.”
To dokładnie wszystko, co wiem o pracy mojego dziadka w straży pożarnej, ale później przyszedł czas na zdjęcia i powiem szczerze, że nic nie jest tak wymowne nie ożywia pisarskich dyrdymałów jak fajny obrazek.
[ Dodano: 31 Marzec 2007, 02:10 ]
Tak jeszcze w ramach sprostowania, co by nikt ważny się nie obraził Pan Neumann miał na imie Ewald, nie zaś jak napisałem Edward.
I dalszy ciąg zdjęć:
Temat zawężę do takiego trochę felietonu zdjęciowego z krótkim opisem kontekstu, w jakim konkretny obrazek się znajduje.
Planowałem na tą i na pare innych okoliczności stworzyć stronę internetową, ale mnogość materiału ( a przysypują mnie makabryczne ilości zdjęć i dokumentów) czyni tą prace syzyfową. Początek stał się kiedy odziedziczyłem całą spuściznę po przodkach, a dziewczyna która karmi mojego psa stwierdziła, że nie będzie tolerować izby pamięci narodowej w pomieszczeniu mieszkalnym, została wygódka ale te na Retkini mają ograniczoną kubaturę. Selekcja była bolesna i jak się później okazało, ograniczyła się wyłącznie do strzepnięcia kurzu i usystematyzowania całości materiału w jakimś logicznym porządku. Większość materiału dotyczy działalności mojego dziadka, który był postacią dla mnie charakterystycznie napiętnowaną życiem ( jak to w tytule mawiał Kazimierz Leski) „niewłaściwie urozmaiconym”. Pojęcie rozmaitości życiowych sprowadza się do udziału mojego dziadka w trzech wojnach, w tym dwóch światowych i jednej polsko – rosyjskiej, udziału w wydarzeniach kraju małych i dużych, paru komorniczych licytacjach, jednej eksmisji, ciężkiej pracy i różnych ( częściej mniej niż bardziej udanych) prób odnalezienia się w coraz to innej rzeczywistości, jaką to wiatry zmian zdołały mu przywiać.
Najmniej mi znanym epizodem z życia mojego przodka jest absurdalnie najbardziej obfotografowany, a dotyczy on pracy w łódzkiej straży pożarnej w latach 1925 – 1929.
Dziadek był szoferem jednego z wozów bojowych II Oddziału Straży Pożarnej, której siedziba znajdowała się przy ulicy Przejazd 5 ( dziś to chyba ulica Juliana Tuwima). A moje zainteresowanie wzbudziło tłumaczenie artykułu z gazety „ Freie Presse” z dnia 17 października 1929 roku nr 285, pt. „Briefe an uns die Vortrage im II Zug der Feuerwehr” ( co w jakim swobodnym tłumaczeniu brzmi: Listy do nas – zajście w 2-gim plutonie Straży Pożarnej).
Tu cytat artykułu:
„ W dniu 8 października 1929 roku zostali zwolnieni ze służby na rozkaz Komendy Łódzkiej Straży Pożarnej, ( która jest w posiadaniu pisemnego zeznania damy bufetowej Żak) topornik W. Skalski, telefonista Neumann i szofer E. Recław – topornik Skalski z powodu opilstwa, telefonista Neumann z powodu zaniedbania w służbie i nieprzyzwoitego zachowania się w służbie, szofer E. Recław sprawca strajku szoferskiego z powodu zdemoralizowania załogi 2-go plutonu, ponieważ uczynił on z koszar trybunę ( mównicę) komunistyczną.”
To dokładnie wszystko, co wiem o pracy mojego dziadka w straży pożarnej, ale później przyszedł czas na zdjęcia i powiem szczerze, że nic nie jest tak wymowne nie ożywia pisarskich dyrdymałów jak fajny obrazek.
[ Dodano: 31 Marzec 2007, 02:10 ]
Tak jeszcze w ramach sprostowania, co by nikt ważny się nie obraził Pan Neumann miał na imie Ewald, nie zaś jak napisałem Edward.
I dalszy ciąg zdjęć:
witek