24-08-2007, 14:49
nad morzem wszystko się zdarza. Kiedyś w Rowach bladym świtem tak mnie poniosła wakacyjna radość życia, że zrzuciłem gatki na wydmie i z wrzaskiem pobiegłem do wody. jest tam takie wysokie zejście, z którego nie widać, czy ktoś jest na plaży. No i z wrzaskiem wyleciałem goły prosto na wędrującą kolumnę harcerzy z przewagą harcerzy. Prawie w locie zawróciłem, ale gramolenie się po piachu na wydmę trwa dłużej niż zbieganie z tejże, niestety. I tak dobrze, że nie była to ekipa filmowa :-D