20-04-2007, 09:00
a jeszcze Chór Czejanda i mandoliniści Ciukszy... Ciuksza był nawet jakimś znajomym rodziców jeszcze z Wilna, pamiętam jak przez mglę wizyty u niego w kamienicy chyba przy Traugutta. W ogóle fajne były czasy: w 1957 wrocił po 13 latach na Syberii przyjaciel Ojca, mieszkal przez miesiąc u nas, co wieczór chodził z Ojcem (i ze mną) na spacery w kwadracie Wierzbowa-Kopcińskiego-Tuwima-Tramwajowa i opowiadał. opowiadał... Horror. A rano w szkole (1 klasa podstawówki) przyjaźń polsko-radziecka, budowanie socjalizmu. Że też człowiek nie zwariował. Dochodziło do pięknych zderzeń - szkoła organizowała np. bale sylwestrowe dla nauczycieli i rodziców w obecnej siedzibie ZWiK. Ojciec napiwszy się kiedyś z wuefmenem na takim balu odśpiewali publicznie w duecie „My, Pierwsza Brygada” , afera była jak diabli.