Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
I jak tu wyjść teraz w teren...
#16
(01-02-2018, 12:33)TT wz.33 napisał(a): A grzyby można jeszcze zbierać? Jeżeli będzie szedł człowiek z koszykiem i kozikiem, co jakiś czas się schylając, to wynika , że już stał się przestępcą.

Nie radzę się w lesie schylać, bo myśliwy może strzelić w d..., twierdząc, ze jest polowanie, a kartka z informacją o polowaniu wisiała na którymś drzewie.
Odpowiedz
#17
(05-02-2018, 17:24)Unono napisał(a):
(01-02-2018, 12:33)TT wz.33 napisał(a): A grzyby można jeszcze zbierać? Jeżeli będzie szedł człowiek z koszykiem i kozikiem, co jakiś czas się schylając, to wynika , że już stał się przestępcą.

Nie radzę się w lesie schylać, bo myśliwy może strzelić w d..., twierdząc, ze jest polowanie, a kartka z informacją o polowaniu wisiała na którymś drzewie.

... na którymś drzewie w sąsiednim województwie!
Odpowiedz
#18
Czy komuna wróciła? Nie wiem czy to komuna.. Pamiętam tamte czasy. Ja nie miałem problemów. Nikt mnie tak oficjalnie nie inwigilował. Natomiast wiem, że nie było przeszukania na "blachę". Zawsze był nakaz prokuratora. ( inna sprawa, że prokurator był 24 godz do dyspozycji milicji). Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek podczas kontroli drogowej sprawdzano mi bagażnik samochodu. Drogówka była od spraw ruchu drogowego. Teraz się to zdarza. Kilka razy musiałem tłumaczyć dlaczego w bagażniku mam różne dziwne narzędzia. Słyszałem o przypadku, że w zeszłym roku podczas kontroli zobaczono wykrywacz. Oczywiście kierowca miał natychmiastowe zaproszenie na komendę i półtoragodzinne przesłuchanie włącznie z rewizją w domu.
Odpowiedz
#19
Podejrzewam, że piszesz o latach 80-tych po odwołaniu stanu wojennego gdy już czuć było powiew zmain. Ale wcześniej każdy krawężnik mógł zrobić WSZYSTKO co chciał. Z Tobą i w Twoim domu, bez żadnej podkładki.

Nie pamiętasz, że za komuny do milicjanta nie mówiło się "panie milicjancie" tylko "PANIE WŁADZO". To było oczywiste, ponieważ wskazywało na stan faktyczny. To była autentyczna władza. Mógł Cię zrewidować, spałować, zamknąć i był na prawie. Owszem musiał przestrzegać terminów zamknięcia bez kwitu z sądu ale 48 godzin dla cywila pod opieką "troskliwych" bandytów w mundurach milicji komunistycznej wystarczało dla niektórych, żeby skończyć na miesiące w szpitalu lub na rencie. Jeżeli oczywiście nie skończył w więzieniu, bo przecież chyba sam się pobił i oskarża o to niesłusznie "dobrych" milicjantów. Do tego 1189 innych milicjantów jako świadkowie choć w całym województwie znajdowało się tylko 567.

A gdy piszesz o drogówce to tylko o jednym aspekcie. Całość ówczesnej drogówki jednoznacznie została opisana w znanym dowcipie:

Krawężnik pisze raport do dowódcy "uprzejmie proszę o przeniesienie do drogówki ze względu na zły stan finansowy mojej rodziny". A wtedy wszyscy niebiescy zarabiali mniej więcej równo. Oczywiście wielokrotnie więcej niż to co dostawali cywile czyli gów.o. Za to gów.o cywile mogliby też, jakby nie było, coś kupić ale w sklepach był towar w ilości ZERO. Ale za to w sklepach tylko i wyłącznie dla milicjantów było WSZYSTKO. No kur.a SUPER.
Odpowiedz
#20
Gdy sobie przypomnę jak widziałem na własne oczy gdy wspaniali milicjanci rozjeżdżali BRDM'ami ludzi w Gdyni 31.08.1982r. I to ludzi, którzy już leżeli na ulicy Władysława Czwartego po wybuchu bomby z gazem wystrzelonego z BRDM'a. Podjechała do nich karetka pogotowia, podchodzili lekarze czy sanitariusze a tu nagle z pędem wjeżdża przed nich zomowski BRDM i rozjeżdża leżących, potem cofa.
Odpowiedz
#21
(06-02-2018, 20:25)TT wz.33 napisał(a): Gdy sobie przypomnę jak widziałem na własne oczy gdy wspaniali milicjanci rozjeżdżali BRDM'ami ludzi w Gdyni 31.08.1982r. I to ludzi, którzy już leżeli na ulicy Władysława Czwartego po wybuchu bomby z gazem wystrzelonego z BRDM'a. Podjechała do nich karetka pogotowia, podchodzili lekarze czy sanitariusze a tu nagle z pędem wjeżdża przed nich zomowski BRDM i rozjeżdża leżących, potem cofa.

Wszędzie znajdą się zboczeńcy. A ZOMO to była zbieranina odpadów, których nie przyjęto do wojska z różnych względów. Nie mówię, że byli wspaniali, tylko że były pozory zachowania prawa.
Odpowiedz
#22
A jak niebiescy polowali w 1 rocznicę Solidarności 31.08.1982r. (oczywiście stan wojenny) w Gdyni na wszystkich cywilów. Dotarcie z portu jachtowego przy Nabrzeżu Kościuszki do domu przy Władysława IV (niecały kilometr) zajęło synowi moich przyjaciół 2 godziny. Starzy byli nieprzytomni ze strachu. Słychać strzały i wybuchy, z dachu ich wieżowca widać padających ludzi. A on gdy wszedł o mieszkania to po pierwsze powiedział, że do tej pory, gdy czytał książki o powstaniu warszawskim, to jakoś sobie to wyobrażał. Ale teraz dokładnie wie jak to było, jaka była atmosfera i jak przemieszczali się powstańcy w Warszawie chowając się przed Niemcami. On musiał ukrywać się przed zomowcami - milicjantami polującymi na KAŻDEGO. Po prostu, żeby go zatłuc. Bo mięli taki kaprys.

A ja, próbując wrócić na Oksywie, choć miałem legitymację wojskową ale byłem w cywilkach (prawdopodobnie tym bydlakom milicyjnym nie przeszkadzałoby mi wpieprzyć gdybym był samotny w mundurze), uniknąłem bezpośredniemu kontaktowi, nie wiadomo czy nie zakończonym ciężkim pobiciem lub zejściem, z nimi tylko dzięki LUDZKIEJ SOLIDARNOŚCI WTEDY. Szedłem, na tym odcinku, wąską Władysława IV do prostopadłej ulicy wzdłuż muru portu. Nagle wyskoczył milicyjny gazik i zaczął pędzić w moim kierunku. Ja oczywiście w nogi ale dokąd, przed siebie, bez szans. Nie wiem skąd pojawił się pusty autobus komunikacji miejskiej jadący w kierunku dworca i, na pełnym gazie, wpadł pomiędzy gazika i mnie. Ja spieprzałem wzdłuż muru stoczni a autobus, gdy znalazł się na mojej wysokości, otworzył harmonijkowe drzwi nie zatrzymując się. W biegu dałem nura i wylądowałem na brzuchu na podłodze autobusu. Kierowca natychmiast zamknął drzwi i gazu. Wstałem i popatrzyłem na gazika za nami. Nie chciało im się gonić autobusu, pojechali szukać łatwiejszej ofiary.
Odpowiedz
#23
(06-02-2018, 20:37)Unono napisał(a):
(06-02-2018, 20:25)TT wz.33 napisał(a): Gdy sobie przypomnę jak widziałem na własne oczy gdy wspaniali milicjanci rozjeżdżali BRDM'ami ludzi w Gdyni 31.08.1982r. I to ludzi, którzy już leżeli na ulicy Władysława Czwartego po wybuchu bomby z gazem wystrzelonego z BRDM'a. Podjechała do nich karetka pogotowia, podchodzili lekarze czy sanitariusze a tu nagle z pędem wjeżdża przed nich zomowski BRDM i rozjeżdża leżących, potem cofa.

Wszędzie znajdą się zboczeńcy. A ZOMO to była zbieranina odpadów, których nie przyjęto do wojska z różnych względów. Nie mówię, że byli wspaniali, tylko że były pozory zachowania prawa.

Chyba nie masz racji, ponieważ nie bierzesz pod uwagę, że zomowcy byli faszerowani prochami jak prosiaki żarciem. Stałem 31.08.1982r. w Gdańsku na Dworcu Głównym, w odległości 1 metra od nich, na przeciwko tyraliery zomowców zamykających dojście do przejścia podziemnego do miasta, trzymających w łapach tarcze od ziemi do piersi i pały o długości 75 cm z ołowiem w środku. Patrzyłem im w oczy. To było nieruchome, blade szkło. Byli napakowani jak autobusy. Byli zaprogramowani na rozkazy. Chyba nie pojmowali konsekwencji swoich działań, bo nie mięli świadomości swoich czynów przez wchłonięte na rozkaz narkotyki. Nie reagowali na cokolwiek z zewnątrz nich. Wydawało mi się, że mogę lekko pchnąć te posągi palcem wtedy upadną i się potłuką. I nagle, jak ptaki zrywające się jednocześnie bez jakiegokolwiek sygnału, zomowcy podnoszą razem tarcze i pały i tyralierą idą na ZWYKŁYCH LUDZI, żeby ich zatłuc, może na śmierć, beznamiętnie. Ludzi, którzy przed chwilą wysiedli z kolejki, żeby pójść do domu, większość to kobiety, również dzieci. Co za różnica. Dla milicji to było jedno mięcho na tatara. A z Długiej dochodziły strzały pistoletowe i wybuchy (chyba granatów gł).
Odpowiedz
#24
Moment. Przeczytałem uważnie art. 109:"Art. 109c: " Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków........" Co to znaczy "ukryty" ? - jest to świadome działanie mające na celu ukrycie przedmiotu. A "porzucony"? - jest to świadome działanie polegające na pozostawieniu czegoś z jednoczesnym zrzeczeniem się praw własności. Zatem prowadząc poszukiwania za pomocą sprzętu elektronicznego popełniam wykroczenie tylko wtedy gdy o tym wiem i poszukuję konkretnego przedmiotu który właściciel świadomie ukrył lub porzucił. A nie dotyczy to przedmiotów, które właściciel stracił nieświadomie - np zgubił pieniądze. A skoro nie wiem o jego zamiarach to poszukuję rzeczy, które nie są ukryte lub porzucone i zgodnie z prawem wszelkie dwuznaczności powinny być rozpatrzone na korzyść kto nie układał przepisu.
Zatem policja sprawdzając mnie w terenie nie może zarekwirować przedmiotów znalezionych przy mnie, gdyż nie pochodzą z przestępstwa,( a moim zamiarem było "niezwłoczne przekazanie tych przedmiotów do muzeum lub starostwa" zaraz po zejściu ze stanowiska), gdyż musiałaby uzyskać informację od właściciela przedmiotu czy go zgubił, czy też ukrył lub porzucił, co jest raczej niewykonalne. A przedmioty znalezione w domy podczas rewizji? Nie są moje, tylko należą do skarbu państwa o ile są zabytkami archeologicznymi. Po uzyskaniu takiej informacji niezwłoczne ( dzień, miesiąc, czy rok ) przekażę je do muzeum. Znalazłem je szukając przedmiotów nie porzuconych i nie ukrytych świadomie przez właściciela.
Uważam, że moja interpretacja jest słuszna, tylko czy warto kopać się z koniem?
Odpowiedz
#25
Nie warto , założenie władz jest jedynie słuszne tzn. chodząc z wykrywaczem szukasz zabytków i jesteś potencjalnym przestępcą . W sądzie pewnie wygrasz ale ile to kosztuje kasy i nerwów ?
Odpowiedz
#26
A jeżeli wracasz z pchlego targu, masz w kieszeni stare monety i w torbie bagnet a w ręku wykrywacz? Do tego w domu masz piękne kolekcje broni, monet, naczyń ...
Czyli jakiś wesołek, bez żadnej podstawy, powie, że to wykopałeś i zabierze?
Mówisz, że kupiłeś na pchlim targu. Nie musisz tego udowadniać. Wesołek musi ci udowodnić, że to wykopałeś.
A wykrywacz ... jedni chodzą z parasolem, inni z laską, gitarą lub z psem ... a ty lubisz chodzić z wykrywaczem. Czy posiadanie wykrywacza jest zabronione?
Odpowiedz
#27
On Ci nie zabiera, tylko zatrzymuje do wyjaśnienia. Ale zgodnie z Kodeksem postępowania karnego jeżeli w ciągu 7 dni nie wręczy Ci nakazu przeszukania wydanego przez prokuratora, to musi zwrócić Ci wszystkie zatrzymane przedmioty. Tylko trzeba pamiętać, żeby do protokołu wpisać żądanie wydania nakazu, lub natychmiast wystąpić pisemnie o taki dokument.
Ustawa nie zabrania Ci kopać. Zabrania poszukiwania zabytków porzuconych lub ukrytych przez właściciela.I tu jest haczyk.  W momencie zatrzymania należy żądać okazania zgłoszenia właściciela przedmiotu, na wniosek którego jest prowadzone dochodzenie w sprawie poszukiwania porzuconej lub ukrytej przez niego rzeczy. Inaczej całe postępowanie policji jest bezpodstawne.
Nawet brak zgody właściciela gruntu nie jest podstawą do interwencji policji, o ile ten właściciel nie zgłosił zastrzeżeń do policji. Ale wtedy wzywają cię do dobrowolnego opuszczenia gruntu.
 Zastanawiający jest  art. 33. 1. Kto przypadkowo znalazł przedmiot, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, jest obowiązany, przy użyciu dostępnych środków, zabezpieczyć ten przedmiot i oznakować miejsce jego znalezienia oraz niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu tego przedmiotu właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta).
Art. 116. 1. Kto niezwłocznie nie powiadomił wojewódzkiego konserwatora zabytków lub wójta (burmistrza, prezydenta miasta) albo dyrektora urzędu morskiego o przypadkowym odkryciu przedmiotu, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, a także nie zabezpieczył, przy użyciu dostępnych środków, tego przedmiotu i miejsca jego znalezienia, podlega karze grzywny.

Skąd mam wiedzieć , czy przypadkowo znaleziony zabytek jest zabytkiem archeologicznym? Mogę przypuszczać, że jest zwykłym zabytkiem, nie ukrytym czy porzuconym przez właściciela, zatem nie odpowiadam karnie za niezawiadomienie WKZ. Ale z kolei nie wolno mi z nim nic zrobić ( sprzedać, darować itp) gdyż nie mam dyspozycji właściciela. Wtedy powinienem oddać w depozyt staroście, ten ogłasza na tablicy ogłoszeń i po trzech latach jestem właścicielem, o ile nie jest to zabytek archeologiczny.
 To jest teoria. Ale jak w praktyce? jeszcze nie sprawdziłem.
Odpowiedz
#28
(07-02-2018, 21:34)Unono napisał(a): Skąd mam wiedzieć , czy przypadkowo znaleziony zabytek jest zabytkiem archeologicznym? Mogę przypuszczać, że jest zwykłym zabytkiem, nie ukrytym czy porzuconym przez właściciela, zatem nie odpowiadam karnie za niezawiadomienie WKZ. Ale z kolei nie wolno mi z nim nic zrobić ( sprzedać, darować itp) gdyż nie mam dyspozycji właściciela. Wtedy powinienem oddać w depozyt staroście, ten ogłasza na tablicy ogłoszeń i po trzech latach jestem właścicielem, o ile nie jest to zabytek archeologiczny.
 To jest teoria. Ale jak w praktyce? jeszcze nie sprawdziłem.

Widzę, że z tym tematem jest tak jak z prawami autorskimi. Ustawodawca próbuje to poukładać ale wychodzi mu węzeł gordyjski nie tylko dla obywateli ale i dla niego samego. Do tego  uchwalane prawo już w dniu ogłoszenia jest przestarzałe wobec błyskawicznego rozwoju techniki i możliwości interaktywnych.
Odpowiedz
#29
Kolejna furtka wyjścia z sytuacji: Kodeks karny :
Art.26.§1. Nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu
prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone
przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego.
 Innymi słowy; jeżeli prowadzimy poszukiwania na terenie, który ulegnie dewastacji takiej jak np plac budowy, tereny zalaniowe, grunty orne itp,   zapobiegamy bezpowrotnemu zniszczeniu poszukiwanych przedmiotów, które po znalezieniu mamy zamiar bezzwłocznie przekazać do odpowiedniej instytucji.
Odpowiedz
#30
Unono jesteś wielki.

Moja córka jest jedną z niewielu specjalistów od prawa autorskiego w naszym pięknym kraju.
Gdy czasem dyskutujemy to kończy się na ostrzu noża ale tylko dlatego, że ja mówię jak to normalny człowiek widzi i rozumie a ona musi rozwiązywać problemy z tym co się dzieje gdy prawo nie nadąża.

Dlatego komentuję ten temat widząc, że prawo w tym temacie trzeba by napisać tak, żeby po pierwsze było jednoznaczne a tu, z tego co piszesz, jest pomieszanie z poplątaniem.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości